W Argentynie swiąt Bożego Narodzenia nie czuć w ogole (podobnie zreszta bylo w Australii). Jakos juz mam wdrukowaną nierozłączną zależność: swieta=śnieg=krótki dzień.
Tutaj nic z tego. Dzien dlugi, niebieskie niebo i 30 st C.
Gdzieniegdzie widac stroiki i choinki z bombkami, ale raczej ich niewiele. W sklepach na szczescie nie atakuja nachalne mjuzaki kristmasowe tak jak to mialo miejsce w USA. Ludzie raczej nie zabijaja sie w sklepach o prezenty – przynajmniej ja nic takiego nie zaobserwowalam.
Argentyńczycy spedzaja wigilię z rodzina, ale inaczej niz u nas. Owszem, jest kolacja, ale z tego co wiem, nie ma jakichs specjalnych potraw, strojenia stolu etc. Najczęscie w manu powtarza sie “parilla” czyli mięso z grilla. O ile zwykle jest to wolowina, to na wigilie wjezdza na stol kurczak, czasem indyk, prosiaczek, moze tez byc jęzor wolowy (mniam!!).
Cala rodzina przed kolacja (zwykle odbywa sie ona u nestorow rodu czyli dziadkow, zjezdzaja sie dzieci ze swoimi rodzinami etc.) umawia sie co kto przyniesie. Powinno sie zabrac ze soba jedno danie i jakiegos drinka. Przed kolacja ludzie religijni ida do kosciola.
Niedzowne w manu zawsze sa: pan dulce (slodki chleb, cos w stylu slodkiego ciasta drozdzowego z bakaliami) oraz sidra czyli slodki cydr i szampan.
O polnocy wszyscy wznosza toast sidra albo szampanem, obsciskuja sie i obcalowywuja. Niezbedne sa fireworks – o ile w duzych miastach sa organizowane przez miasto, o tyle na prowincji sporo ludzi zapewnia je sobie we wlasnym zakresie :)
Po polnocy otwiera sie tez prezenty. W/g starej tradycji powinny to byc rzeczy wlasnorecznie zrobione, ale ostatnimi czasy zdaje sie, ze wiekszosc poszla na latwizne i kupuja gotowe.
Po polnocy ludzie mlodzi najczesciej “ida w miasto” i wracaja dopiero rano. Normalną rzeczą są tance w domu czy w klubach i na dyskotekach. Wyglada to tak, jakby Argentyńczycy po prostu swietowali i cieszyli sie z urodzin kogos specjalnego, panuje wiec radosny nastroj i atmosfera. Podnioslosci i uroczystej powagi nie zauwazylam :))
PS:
kochani, życzę Wam wszystkim po pierwsze zdrowia. Po drugie malo nerwow, stresu i braku klopotow. Reszta przyjdzie sama, jak sie czlowiek wyluzowany na szezlongu wyciagnie i bedzie kontemplowal cisze, spokoj i mrugajace swiatelka choinek :)
Spokoju, czegoś dobrego do jedzenia i picia w miłym towarzystwie – czego chcieć więcej w te święta? ;) Niech się zatem spełni! Wszystkiego najlepszego!
By: asiaya on 23 December 2012
at 14:28
Wszystkiego dobrego!
By: Kira on 24 December 2012
at 05:18
Wszystkiego dobrego w te święta Nina, zdrowia, spokoju i wielu okazji do radości :-)
By: m on 24 December 2012
at 07:00
Właśnie toczyłem boje słowne z kolegą z Brazylii, któremu to brakuje tej polskiej podniosłości( pious & sanctimonius way???) i owej uroczystej powagi (smętku??).
A mi tu w PL brakuje latynoskiego luzu i atmosfery swiętowania.
By: Jura on 26 December 2012
at 12:08
Wzajemnie Nina! Bardzo to fajnie napisalas:*
By: snufkin on 26 December 2012
at 12:19
[…] Jak cieszą się latynosi? jedzenie nie jest tak ważne (chociaz tutaj tez istnieja pewne ustalone zwyczaje o ktorych pisalam wczesniej) jak taniec i […]
By: Ja kocham święta bo są tylko raz do roku… | notatki na mankietach on 23 December 2013
at 08:04