Posted by: futrzak | 19 January 2024

Problemy polskiej szkoły cd.

Temat podejmowany przeze mnie nie raz, ostatnio przy okazji wyników badań PISA.

No ale wreszcie napisał zawodowiec, a potem zawodowcy skomentowali, więc przytaczam, bo jest wytłumaczone konkretnie na przykładach, dlaczego gruntowne odchudzenie i zmiana podstawy programowej jest na cito potrzebna – no chyba że zaakceptujemy fakt, że rolą szkoły jest wypuszczanie ludzi nie rozumiejących otaczającego ich świata.

“Polska szkoła nastawiona jest na przekazywanie informacji, a nie kompetencji. Co to znaczy w praktyce?
Uczeń dowiaduje się, co to enzym, ale nie rozumie, co to znaczy, ze proszek do prania jest enzymatyczny. Szkoła uczy go o kwasach, ale nie mówi, co to znaczy, ze majonez zawiera kwasy omega dziewięć. Uczeń poznaje definicje lipidów, ale nie wie, co mu właściwie lekarz bada w litpidogramie – i tak dalej.”

Pod FP Orlińskiego na fejsie wypowiedziało się wiele osób, m. in. profesor biologii:

W biologii to widać bardzo dotkliwie. W wersji szkolnej jest zbiorem niepowiązanych żadną myślą szczegółów. Częściowo dlatego, że główne teorie porządkujące i uogólniające (ewolucja i genetyka) są dopiero pod sam koniec. I uwaga skupiona jest na szczegółach różnic, a nie na jedności i podobieństwie.

Typowy uczeń wyrecytuje z pamięci różnice między komórką roślinną a zwierzęcą, ale nie będzie rozumiał, jak wiele mechanizmów i struktur mają na podobnej zasadzie. Będzie zakuwał dziesiątki cykli rozwojowych różnych organizmów, ale nikt nie pokaże, że one wszystkie są wariacjami na ten sam temat (przemiana fazy diploidalnej i haploidalnej), itp.

Jako profesor uniwersytetu uważam, że jednym ze źródeł problemu jest to, że programy układają profesorowie uniwersytetów. I program ma zawierać wszystko, co jest w pięcioletnim programie wydziału biologii, polonistyki, chemii itd., przekazywane w podobnym układzie, tylko zredukowane. A ja mam np. wątpliwości (choć tu nie jestem specjalistą), czy najlepszym sposobem uczenia polskiego (i ogólnie humanistyki) jest chronologiczna jazda przez kolejne epoki (przy czym połowę czasu spędza się w XIX wieku, który poznaje się do najmniejszych szczególików). Czy w biologii koniecznie trzeba poznawać anatomię kolejnych gromad zwierząt (i przy tym nie wiedzieć, czy ptak widziany przy karmniku to wróbel, czy zięba) – tu mam głębokie przekonanie, że nie.
A to, że świat zawarty w szkolnych podręcznikach nie ma dla uczniów żadnego przełożenia na świat widziany za oknem szkoły skutkuje bardzo groźnym przekonaniem, że nauka nie jest do niczego potrzebna nikomu poza naukowcami.”

I jeszcze komentarz korepetytora (mającego doktorat z matematyki i fizyki):

“Wałkujemy typowe zadania na prędkość, drogę i czas. Zosia nie wie jak rozwiązać, staram się ją naprowadzić: zobacz, odległość na początku jest tyle, obiekty się poruszają ku sobie, więc każdy z nich zmniejsza tę odległość o ileś w każdej sekundzie, na spółkę o tyle plus tyle, to po jakim czasie ta odległość zmaleje do zera?
– Ale panie Leszku, tak to ja tego nigdy nie zrobię! W szkole robimy inaczej: są wzory, które się biorą znikąd, się oblicza i jest wynik.
Dokładnie tak powiedziała: wzory, które się biorą znikąd.

Zobaczyłem otchłań.
Jeśli wzory się biorą znikąd, to prowadzą też donikąd – oprócz cyfrowego wyniku, który się sprawdzi z tyłu książki i z ulgą zapomni.
Ja jestem ścisłowcem i inżynierem. Wzory to dla mnie naturalny sposób wyrażania powiązań, zależności między czymś a czymś. Opisują, ukonkretniają, pomagają rozwiązywać problemy, z jednej informacji wyciągnąć inną. Wzorami zapełniłem dziesiątki stron w moich publikacjach, i tam one mają sens, bo je adresuję do takich jak sam ścisłowców i inżynierów.
Ale dla Zosi, jak dla wielu jej rówieśników, dla tysięcy Andrzejków, Paulinek i Maćków, wzory to jest abra makabra i czary koszmary. Podawane “znikąd”, bez zrozumiałego objaśnienia, bez refleksji, czy cokolwiek uczniowi mówią, pogłębiają tylko zamęt i zalewają zimnym potem czoła kolejnych młodych pokoleń.”

No i tak właśnie. To, że gdzieś znajdzie się jakiś nauczyciel-pasjonat, który jeszcze pracuje w tym zawodzie i jeszcze ma zapał do wyjaśniania czegokolwiek POZA realizowaniem podstawy programowej nie zmienia faktu, że owa podstawa programowa jest bezsensowna i przestarzała i należałoby ją jak najszybciej zmienić.
Po co? Żeby każdy nauczyciel, realizując podstawę programową, musiał wyjaśniać zależności i co, skąd jak i dlaczego, żeby uczniowie zrozumieli, a nie bezmyślnie musieli zakuwać na pamięć, bo inaczej nie zdadzą do następnej klasy.

Podniecanie się tym, ile kto punktów dostał na którym teście, zostało (w wypadku PISA) podniesione do rangi jakiejś cholernej liturgii, gdzie bogiem jest rywalizacja, a zupełnie zapomina się o tym, co powinno być celem edukacji.

Tak, celem edukacji powinno być wyjaśnianie, jak działa świat dookoła nas, a nie tresowanie w rozwiązywaniu je•anych testów, które nie daje absolutnie żadnych kompetencji.
Potem dzieciaki wytresowane w rozwiązywaniu testów nie potrafią nawet najprostszych rzeczy: znaleźć sobie wiarygodnych informacji na zadany temat i wyjaśnić o co chodzi. I nie pomagają im w tym dorośli, którzy bardzo często jedyne co potrafią, to zwyzywać od bezmyślnych matołków i leni, żeby jakoś ukryć fakt, że sami nic nie rozumieją, ale przecież autorytetu rodzica podważać nie wolno.
I tak to się toczy, z pokolenia na pokolenie, przy czym w społeczeństwie informacyjnym brak rozumienia świata bardzo szybko przekłada się na szalenie niebezpieczne efekty, bo np. dzieciaki nie rozumiejące biologii łatwo dają sobie wmówić bzdury produkowane przez magików-homeopatyków czy antyszczepionkowców tudzież innych zwolenników teorii spiskowych typu “technologia 5G wypali nam mózgi”.

PS:
Efektem tresury w testach jest również zabicie w dzieciach ciekawości świata i być może to jest nawet gorszy efekt, niż nie rozumienie go, bo bez motywacji nie ma żadnej prawdziwej nauki….

źródło


Responses

  1. W pełni popieram pomysł pani minister Nowackiej, żeby odchudzić podstawę programową i zlikwidować prace domowe. Uczniowie powinni mieć czas wolny.

    Kira

  2. Sorry, ale artykuł jest płatny. I jak tu się odnieść?

  3. Czesc, dziéki za tá notké. Z gòry przepraszam za adhdowy chaos i brak znakow pl. Ale zaangazowana jestem w temat i jako rodzic osoby w klasie 7 nie moglabym tego lepiej napisać. I tak mamy szczéšcie, bo szkola-mimo, ze publiczna-to bardzo dobra. Dobra w tym sensie, ze nauczycielom sié chce, kadra mloda (30-50lat)i dzieku sensownej dyrekcji wciaz nie stracili sily w tym systemowym horrorze. Ale dziecko jest wykonczone. Iloscia pracy. Ja w domu stawiam na tlumaczenie w kontekscie-jak to w Twoim tekscie fajnie okreslulas-otaczajacego swiata. Ale wiem od innych nastolatkow, ze zazwyczaj rodzice chca tylko miec spokoj-ma byc odrobione, zaliczone i oby do egzaminu na koniec podstawowki. Nie rozumiem, czemu tak ten egzamin dzieciakom przedstawiaja, jak jakis sádny dzien. Zaden egxamin nie sprawi, ze swiat sie zatrzyma, ze bedzie jakis koniec. Zdadza, bo nie da sie nie zdax i juz. Zycie bedzie dalej sie toczyc. Rodzice wkrecaja dzieciom, i to jest ze wszechmiar szkodliwe, ze musi byc super liceum (najgorsxy shit, bo jesli nie jest profilowane nic po nim nie umiesz) z rankingu. Mowie corce: w szkole sredniej szukaj sensownych ludzi dzielactch twoje pasje czy zainteresowania (nie jest szczegolnie jakas naj z czegos konkretnego, lubi grafike i programowanie wiec planuje isc do technikum, nie chce studiowac bo na moim przykladzie widzi, ze i tak w ciagu zycia znienia sie zawod x razy a studia niczego nie musza gwaranrowac. Dodatkowo-poniewaz ma autyzm i mysli dosc specyficznie rozwaza do bolu prakryczbie, ze bedac sprawna w tych techbiczntch rzeczach i kreatywna to moze pojdzie do jakiegos korpo i w spokoju bedzie swoja dzialke robic-sama zdecyduje a zycie pokaze). Wspolczuje mlodziezy, nie maja podstawowych umiejetnosci miedzyludzkich a rodizce to zlewaja-ma byc efekt na egzaminie. Ta gadka trwa od klasy…4.

  4. @Karolina:

    Tak, artykul płatny, dlatego go omówiłam i przytoczylam najbardziej wartościowe komentarze, ktore sa bardzo dobrymi przykładami ilustrującymi problem.

  5. @matkauczennicy:

    Czemu egzamin rodzice przedstawiaja jak jakiś sądny dzień… hm…nie wiem, ale zauważ, że w Polsce od ocen w szkole i na egzaminach zależy w bardzo dużym stopniu dalsze życie – a przynajmniej tak uwaza mnóstwo ludzi.
    W twoim przypadku i ty i twoja córka widzicie, ze nauka dla stopni nie ma sensu, bo najważniejsze są kompetencje, no i ją wspierasz w tym, co chce robić.
    Niestety większosc rodzicow jedzie na autopilocie i jak im wbili do glow za mlodu, ze świadectwo z czerwonym paskiem cos-tam gwarantuje, tak im zostało.

    Inna sprawa, ze przy szukaniu pracy w większości wypadków (zwlaszcza w korporacjach) CV w ktorych kandydat nie ma wyzszego wykształcenia lądują w koszu. Tak się dzieje w branzy IT (w ktorej pracuję od 25) – no chyba, ze kandydat ma juz jakies osiągnięcia i na przykład potrafi palcem wskazac jakis projekt opensource w ktorym jest waznym kontrybutorem (lub ktory stworzył). Ale nawet w takim wypadku musisz znaleźć nieoficjalny kanał dojścia do osob decyzyjnych, bo zwykłe wysłanie CV w odpowiedzi na ogloszenie o pracę przechodzi najpierw przez dzial HR, a tam ląduje w koszu bo nie ma wyzszego wykształcenia.
    Wtedy kiedy ja zaczynałam próg wejścia do branży był nieco inny, poniewaz osob z dyplomem informatyka bylo bardzo niewiele i przeważało doświadczenie.
    No ale twoja córka ma jeszcze sporo czasu, jesli jest autystką i będzie drążyć temat to ma szansę znależć swoją niszę.

  6. Technikum slaby wybor. Jak ma kumatych rodzicow, ktorym zalezy, to niech sie uczy trybem pozaszkolnym jak ten:

    Zwlaszcza jak ma autyzm. Naprawde szkoda czasu na technika. A licea musza oferowac profile, bo przeciez inaczej nie mialyby sensu.

  7. @matkauczennicy

    Dodatkowo-poniewaz ma autyzm i mysli dosc specyficznie rozwaza do bolu prakryczbie, ze bedac sprawna w tych techbiczntch rzeczach i kreatywna to moze pojdzie do jakiegos korpo i w spokoju bedzie swoja dzialke robic

    Jeżeli ciągnie ją w tematy IT, to może przeskoczyć problem w sposób opisany przez @futrzak.
    Jeżeli coś będzie chciała robić powiązanego z techniką, to w drodze do korpo (ale i wszędzie indziej) właśnie problemem jest przeskoczenie działu HR bez wykształcenia wyższego w CV.
    O ile w IT można brać udział w projektach open sourceowych, to w kwestiach technicznych trochę trudniej, bo tam jest większy nakład zasobowo/surowcowy potrzebny. Więc udowodnienie, że się coś umie, jest o rząd wielkości trudniejsze.

    Natomiast studia inżynierskie to jest taka wstępna platforma, na której się później buduje nowe umiejętności od projektu, do projektu.
    Ja niby jestem inżynier mechanik-robotyk-mechatronik, ale robiłem już do branży procesowej komponenty oraz do elektroenergetycznej… itd itp

    @all

    Odchudzenie podstawy programowej to dobra rzecz. Nadmiar zadań domowych to też nie najlepsza sprawa. Ja miałem w klasie 1-3 nauczycielkę, która cały czas zadania zadawała. Moja rok młodsza siostra i 2 lata młodszy brat nie mieli tyle zadawane, a jakoś u nich robienie materiału dobrze funkcjonowało, kiedy ja siedziałem w zeszytach w domu.
    Do dziś pamiętam stresy w domu za wpisy od nauczycielki za brak zadania domowego.


Leave a comment

Categories