Posted by: futrzak | 29 November 2023

Alkohol przyjacielem Polaków….

Muszę przyznać, że opublikowane dane i poniższy wywiad nieco mnie zaskoczyły. Że Polska wódą stała, to nikogo nie muszę przekonywać do tej tezy.
Za czasów PRL z alkoholizmem usiłowano jakoś-tam walczyć, ograniczano sprzedaż, prowadzono kampanie, były ośrodki pomocy alkoholikom.
Jaki to miało skutek każdy widział, osoby nietrzeźwe były stałym elementem krajobrazu.

No ale w IIIRP słyszałam od wielu osób, że sytuacja się poprawia przecież. Polacy zmieniają nawyki, nie chlają już tyle wódy, cywilizują się. Nie widać już tylu pijanych na ulicach. Nie sprawdzałam, a szkoda bo okazuje się, że spożycie alkoholu przez ostatnie 3 dekady w Polsce systematycznie rosło i doszło do alarmującego poziomu. Wywiad warto przeczytać cały, tutaj fragment na zachętę:

***************

Piotr Głuchowski:
W ostatnich trzech latach Polki i Polacy wypili najwięcej alkoholu na głowę, od kiedy jest to liczone, czyli od przedwojnia. Sto lat temu był 1 litr, obecnie prawie 10. Co się dzieje?

Krzysztof Brzózka, wieloletni dyrektor PARP:
10, jeżeli liczymy z dziećmi i niemowlętami. Na osoby od lat 15. wzwyż przypada już 12 litrów. A to granica, powyżej której zgodnie z normami WHO populacja zaczyna się degradować. Wedle GUS od dwóch lat spada średnia oczekiwana długość życia w Polsce. Powody: alkohol, tytoń i nadciśnienie – często spowodowane tymi dwoma pierwszymi…
Przez dekady spożycie rosło falami, od pewnego czasu rośnie już nieustająco. W dynamice wzrostu jesteśmy czwarci na świecie – wyprzedzają nas tylko Chiny, Indie i Indonezja. Na wzrost pracuje kilka czynników. Po pierwsze, cena, po drugie, dostępność fizyczna, po trzecie, popularność alkoholu w narodzie.

Zacznijmy jednak od ceny: wódka jest coraz tańsza. Piwo też. W porównaniu z inflacją alkohol nam relatywnie tanieje. (…)
Stoisk z alkoholem jest w Polsce ponad 100 tysięcy. Punkt przypada na 300 mieszkańców. Powinien być jeden na 1000. A są kraje, gdzie jedno stoisko obsługuje 50 tysięcy… i mieszkańcy żyją. (…)

Są badania unijne dotyczące wpływu alkoholu na życie społeczne, sprawdzano, w którym z państw jest on traktowany jako „normalna rzecz”.
Okazało się, że w Polsce nie widzi w nim nic groźnego 63 procent mieszkańców, kiedy unijna średnia wynosi 35 procent. Jesteśmy z alkoholem doskonale zsocjalizowani. To także kwestia reklamy, gdzie pokazuje się picie nie jako rzecz wyjątkową, tylko codzienną czynność związaną z radością, zabawą, dobrym wypoczynkiem.

PG: Pandemia coś w temacie zmieniła?

KB: Tak, to widać w liczbach chorych na marskość wątroby. Głównie u mężczyzn i kobiet powyżej 65. roku życia, u tych drugich wzrost w dwóch ostatnich dekadach jest prawie 20-krotny!
W ostatnich latach krzywa idzie coraz ostrzej w górę. Dlaczego liczba chorych rośnie szybciej niż spożycie? Bo ludzie mniej piją w knajpach, za to więcej w domach. I to dużo więcej, bo w domu picie jest tańsze. Tak pijący wyrabiają statystyki, bo na marskość trzeba „zapracować” latami i ilościami.
Większość reklam alkoholu jest zresztą skierowana właśnie do młodych kobiet. Środowisko męskie już się wysyciło – 90 procent panów sięga po alkohol. Wśród kobiet są jeszcze liczne abstynentki – dlatego to główny target.
Te piwa smakowe, słodkie likiery, małe opakowania mieszczące się w torebkach… Przy tekstach sponsorowanych przez lobby, na przykład o tym, że w piwie jest hormon szczęścia, na zdjęciach są piękne kobiety, choć badano mężczyzn.
Ja postuluję absolutny zakaz reklam alkoholu, bo doszło już do tego, że lobby je kieruje do dzieci, co się odbywa podprogowo. Postacie z niektórych reklam są stylizowane na bohaterów kultowych japońskich kreskówek.
I weźmy jeszcze chwytanie za serce miłośników zwierząt – pod kapslem informacja, że browar taki a taki dotuje ochronę wilków, rysiów.

źródło


Responses

  1. Zwróciłbym uwagę, że w dawniejszych czasach elity miały zwyczaj rozpijać lud pospolity dla własnych korzyści gospodarczych. Hasło: propinacja
    Może i w obecnych czasach mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem? Przecież Palikot nie wziął się znikąd!

    Natomiast z mojej prywatnej perspektywy, to mi bardzo dobrze zrobiła w tym zakresie emigracja przed 10ciu laty.
    Wprawdzie w Irlandii alkohol też nie jest wylewany za kołnierz, na chwilę obecną jest tego 10,2 litra na głowę na rok. Od kilku lat jest również rejestrowany doroczny wzrost konsumpcji. Jednakże w moim prywatnym przypadku “wyrwanie się” z dosyć alkoholowego środowiska w Wawie chyba uratowało mi życie.
    Tutaj na miejscu trafiłem na niezbyt pijące towarzystwo i z czasem rozwinęło się to w praktyczną abstynencję (2-3 piwa na rok).

    Ciekawie rozwiązano kwestię konsumpcji alkoholu w niektórych państwach skandynawskich. Ciekaw jestem, czy dałoby się taki system zaimplementować w Polsce?

  2. @Marek Inzynier:

    Ciekawie rozwiązano kwestię konsumpcji alkoholu w niektórych państwach skandynawskich. Ciekaw jestem, czy dałoby się taki system zaimplementować w Polsce?

    Co masz dokladnie na mysli? Słabą/mocno utrudnioną dostępnosc alkoholu, czy cos jeszcze?

  3. No cóż, ale do legalizacji narkotyków w Polsce droga daleka, bo w naszej kulturze jest tylko zapijanie się na śmierć. :)

  4. @Krzysztof Lis:

    A zebys wiedzial.
    Tymczasem palenie marychy jest o niebo mniej szkodliwe tak dla palącej jednostki jak i spoleczenstwa. A najlepiej to w ogole jesc ciasteczka z ziołem :)

  5. No właśnie…

  6. Myślę, że oprócz braku informacji i demonizowania marichuany jest jeszcze aspekt finansowy a mianowicie ci, ktorzy dzis zarabiaja krocie na sprzedaży alkoholu boją się konkurencji.
    Bo jednak, paradoksalnie, wyhodowanie własnej roślinki na wlasne potrzeby wymaga mniej nakładów i nie jest obarczone takim ryzykiem jak produkcja wlasnego alkoholu.
    I mówię tutaj o ryzyku wynikajacym ze spozycia: podczas produkcji domowej powstaje przeciez nie tylko etanol, reszta jest szkodliwa, a w takiej roślince jedyne ryzyko to że bedzie zbyt mało THC…

  7. @futrzak

    Na myśli miałem kombinację rozwiązań, które całościowo rozwiązują tam problem spożycia alkoholu, a mianowicie:
    – zakazy lub ograniczenia w obrocie alkoholem
    – politykę podatkową i cenową
    – ograniczenie dostępności alkoholu

    Tutaj można więcej poczytać:
    https://unric.org/en/alcohol-consumption-in-the-nordic-countries-among-the-lowest-in-europe

    Państwa skandynawski mocno współpracują w egzekwowaniu tejże polityki.

    Dodatkowo, bardzo ważnym czynnikiem jest tam to, że to społeczeństwo stoi na straży przestrzegania tych rozwiązań, a nie są one narzucane przez rząd. Taka presja oddolna.

    Podobnie jak teraz w Szwecji pracownicy pocztowi i portowi dają w dupsko Tesli Elona, nie obsługując jego biznesu. Chcą wymusić na nim utworzenie związków… znowu taka presja oddolna.

  8. @Marek Inzynier:

    Z tym calosciowym rozwiązaniem spozycia bym sie tak nie rozpędzała. Dane z 2018 roku pokazuja, ze spozycie na głowę (powyzej 15 lat) wygląda tak:

    Finlandia – 10.78 l.
    Szwecja – 8.93
    Dania – 10.26
    Norwegia – 7.41
    Islandia – 9.12

    To mniej niz w Polsce, jasne, ale dla porównania USA mają 9.87, Malta 7.99, Włochy 7.84 – a przeciez Włochy są uwazane tradycyjnie za kraj gdzie wino strumieniami się leje! A spozycie tylko CIUT wyzsze niz w Norwegii.

    Urugwaj (gdzie mieszkam) i gdzie z kupnem alkoholu nie ma absolutnie zadnego problemu, a wino to napój narodowy pity do kazdego obiadu, spozycie wynosi 6.92.

  9. Od dawna nie widziałem już na ulicy zalanego jegomościa (pomijam pijanych turystów na krakowskim Rynku), acz kilka dni temu słyszałem jak pod moimi oknami przechodził jeden w środku nocy i darł japę…
    Ogólnie zniknęło z przestrzeni publicznej szwendanie się po pijaku. Teraz raczej pije się bardziej dyskretnie.
    Moim zdaniem za wzrost spożycia alkoholu odpowiadają głównie trzy kwestie: 1. przestawienie się z wódy na “lekkie” alkohole; 2. dużo więcej pijących kobiet; 3. spadek przemytu wódki i mniejsza popularność “księżycówek”.

    No to wyjaśniając od końca – jakiś czas temu udało się ministrowi finansów doświadczalnie ustalić, jaki jest “próg bólu” w akcyzie na alkohol. Jak utrzymują to co teraz – to wpływy są wyższe niż po podniesieniu akcyzy. Nie dlatego że Polacy zmniejszają spożycie, tylko że po wzroście akcyzy zwiększa się przemyt i produkcja “leśna”. Akcyza w Polsce jest ustawiona tak, by optymalizować wpływy podatkowe – więc zmniejszyła się “szara strefa” więc i statystyki spożycia wzrosły.
    Czytałem kilka artykułów o tym, że wg. socjologów spożycie alkoholu przez kobiety znacząco wzrosło w ostatnich latach. Taki negatywny efekt rosnącej emancypacji kobiet. W kilu innych “złych” trendach panie niestety zaczęły naśladować panów…
    Kiedyś “standardem” było zalewanie pały wódą w weekend, lub w popularne imieniny. Teraz popularne jest picie jednego piwka dziennie lub czerwonego wina do obiadu. Proponuję przeprowadzić samodzielnie małe ćwiczenie z rachunków – policzyć ile rocznie wypijemy spirytusu, pijąc jedno “kraftowe” piwo dziennie (tak 6-8% zwykle dla ale). Albo wypijając jedną lampkę (powiedzmy 350ml) czerwonego wytrawnego do obiadu… Jedno piwko dziennie to przecież nie alkoholizm, prawda?…

    Z “dowodów” anegdotycznych. Kilka moich rozmów z ekspedientkami w sklepach osiedlowych:
    – mają dużą grupę stałych klientów, którzy z samego rana pojawiają się aby kupić setkę i tampon. Obojga płci.
    – duża grupa, często pokrywająca się z poprzednią, którzy 2-3 razy dziennie pojawiają się aby zakupić setkę – przy okazji wyprowadzania psa lub wyrzucania śmieci.

  10. @futrzak Oho! Nie wiedziałem. Byłem swego czasu na delegacji w Szwecji i w Norwegi. Wtedy w rozmowach mi wyjaśniono, dlaczego z dostępęm do alkoholu tak trudno i z czego to wynika. Przyjąłem na wiarę, że to działa i nie szukałem proaktywnie danych o konsumpcji… o a tu ździwko. Dzięki za weryfikację.

  11. @Arturro:

    Please nie mów o “emancypacji kobiet” jako przyczynie, podczas gdy w podlinkowanym wywiadzie masz jasno napisane, ze sa one głównym targetem reklam, bo wśród męskiej czesci populacji nastąpilo wysycenie.

    I nie mów, ze za wzrost spozycia odpowiada “winko do obiadu”, bo taka kultura to panuje we Włoszech – spozycie 7.84, w Urugwaju – spozycie 6.92, tymczasem Polska – spozycie 12 (litrów na głowę czystego alcu dla osób powyżej 15 roku zycia).

    BTW: nie trzeba robic jakichs “ćwiczeń” z przeliczania, statystyki dla całej Europy i świata dotyczące spozycia alkoholu liczone są tak samo, sumuje się sprzedaż *wszystkich* napojów alkoholowych a potem przelicza na litry czystego alkoholu. Profil spozycia sie zmienil (o czym w linkowanym wywiadzie wprost napisane) ale spozycie en total rośnie od 3 dekad.

    #Marek Inżynier:

    Nie no, kraje skandynawskie od dekad miały problem z alkoholizmem (to pamiętam jeszcze z mojej wycieczki tamże z lat 90-tych) i ten ich program spożycie nieco zmniejszył, ale jak widać wcale nie jest tak różowo…

  12. @futrzak

    Dobra, to łopatologicznie

    1. Faceci w Polsce jak chlali, tak chleją, choć zmienił się profil chlania. Więcej chyba chlać się nie da, bo zaczyna się wymierać jak w Rosji. Kobiety chleja więcej, bo zachodzą zmiany społeczne. A niech im będzie że z powodu reklam – przyczyna dużo mniej istotna niż efekt.
    2. Jak pijesz jedno mocne piwo dziennie, to wypijasz litr spirytusu miesięcznie. Jak pijesz jednego koncerniaka dziennie to na litr spirytusu potrzebujesz 40 parę dni. 20 dni przy piciu lampki wina do obiadu. Co teraz jest bardzo popularnym zachowaniem i z jakiś powodów przez większość społeczeństwa nie jest uznawane za alkoholizm.

  13. @Arturro:

    A jednak kraje, gdzie normalnie picie wina do obiadu jest częścią kultury, mają znacznie niższe spozycie niz w Polsce i co więcej – nie mają tak horrendalnej ilości ludzi z marskością wątroby i chorobą alkoholową.
    Owszem, codziennie lampka wina daje po 20 dniach jeden litr spirytusu. Ale to jest za mało, zeby CAŁA populacja powyzej 15 roku zycia miala spozycie 12 litrów. Polacy piją znacznie więcej, tylko teraz się z tym tajniaczą, a ze alkohol tani w stosunku do zarobków to tak jak pisales, znikła szara strefa.
    W Polsce alkohol jest częścią kultury, ale nie w taki sposob jak w krajach śródziemnomorskich, niestety.
    W Polsce normą są imprezy, gdzie ludzie zachlewają się do nieprzytommnosci, a potem po wytrzezwieniu opowiadaja sobie jako świetne dowcipy co tez nie wyrabiali. Zdaje się tez, że przejęto od Anglików paskudny zwyczaj bar hopping, co tez konczy sie zalaniem w trupa. Plus, mnóstwo ludzi zalewa alkoholem depresję i inne problemy psychiczne w związku z gównianym dostępem do opieki psychiatrycznej.

  14. https://www.facebook.com/share/vrUkyb2XFM2cA4kZ/

    Regularnie spadamy w ilości wypitego alkoholu, już poza pierwszą dziesiątką jesteśmy, ale zarazem pijemy coraz więcej, wróciliśmy do ilości z przełomu lat 80/90. Nie ma się co pocieszać że gdzie indziej jest jeszcze gorzej.

  15. @PawelW:

    Z podlinkowanego przez ciebie zestawienia nijak nie wynika “spadamy w ilosci wypitego alkoholu” bo tam nie ma rozbicia na lata, to po pierwsze.
    Po drugie spozycie alkoholu w Polsce od lat rosnie i nie, “nie wrocilismy do ilosc z przelomu lat 80-90”:

  16. Wykres, który linkujesz jest fajny, ale zapomniałaś o disklajmerze PARPA


    „Jednocześnie według informacji Głównego Urzędu Ceł nastąpił wyraźny wzrost ujawnionych przypadków przemytu napojów alkoholowych na wielką skalę oraz dokonywanego przez osoby indywidualne. Dlatego rzeczywiste rozmiary średniej konsumpcji nie mogą być przyjęte jako w pełni wiarygodne, gdyż nie uwzględniają nie rejestrowanej sprzedaży napojów alkoholowych pochodzących z nielegalnych źródeł obrotu handlowego.”

    Czyli najwyraźniej wykresowy „wzrost” odpowiada zastąpieniu alkoholi nielegalnych przez legalne.


Leave a comment

Categories