Posted by: futrzak | 26 July 2023

Opowieść o dachu

Zacznę od początku:

Mieszkamy w wynajmowanym domu.
Od momentu wprowadzenia się widzieliśmy, że dach nad dobudówką, która powstała z zadaszonego patio z tyłu domu (a teraz jest moją kanciapą do pracy) był gówniany, ale jak bardzo gówniany dowiedzieliśmy sie dopiero po wejściu na drabinę, co miało miejsce już po podpisaniu umowy i zamieszkaniu tutaj.

Otoż, ten dach był cienką cementową płyta przykrytą jakąs papą, która się zużyła i zaczęła przeciekać (więc na suficie pojawił się grzyb), na dodatek jakiś debil kwadratowy obudował to murkiem tam, gdzie powinna być rynna, wetknął w róg jedna mała plastikową rurkę, która się błyskawicznie zapychała (mamy dookoła dużo drzew i leciały z nich liście oraz igły), więc po deszczu woda stała w tej pseudorynnie i dodatkowo na styku dachu ze ścianą rósł radośnie a bujnie grzyb.

Ponieważ to była cienka płyta cementowa, żadnej izolacji ani masy termicznej, więc w lecie było piekielnie gorąco w mojej kanciapie, a w zimie diabelnie zimno. Nawet jak po kilku godzinach napieprzania grzejnikiem powietrze nagrzało się w kanciapie, to po wyłaczeniu grzejnika wszystko szlo wpi•du po 15 minutach. Słowem, porażka.

No ale pojawiła się okazja: odwiedził nas właściciel chałupy, który nigdy jej nie widział (na codzien mieszka w NYC, a chałupe kupił zaocznie poprzez ojca jako “investment”).
Chłop go oprowadził i nie omieszkał poinformować, że tu jest problem z dachem i jak nie zostanie rozwiązany, to ta część będzie podlegac powolnemu niszczeniu z powodu wilgoci i grzyba.
Jako ze pogadali sobie wczesniej jeszcze o grzybach, Chłop pokazal hodowlę boczniaka, właściciel okazał się też hodowcą, więc nawiązała się nić porozumienia.

Właściciel stwierdził, że on w takim razie przyśle ekipę żeby naprawiła.
Przyszła ekipa, która okazała się niekompetentna (a była ona z rekomendacji kobiety opiekującej się tą nieruchomością, buahaaa), mieli jakieś totalnie z tyłka pomysły typu pokryją przeciekający dach membraną (membrana liquida) i zbudują drugie szambo na wodę z dachu (????). Chłop wytłumaczył, dlaczego te pomysły nie rozwiążą problemu a będą tylko plastrem na syfa.
Zaproponował, że najprostsze rozwiązanie to będzie połozenie na dachu z zewnątrz bloczków gazobetonowych – bo izolacja plus podwyzszenie dachu do poziomu, ze bedzie mozna polozyc na to zwykla blachę po uprzednim wyp* pseudomurka, potem zatynkowac po bokach i będzie gut. Rozwiązanie tanie i dobre.
Właściciel dał się przekonać, przysłał nową ekipę, ktora najpierw przyszła na oględziny i jak zobaczyli tą rzeźbę w gównie pod postacią starego dachu, to się za głowę złapali.
Nigdy co prawda nie pracowali z gazobetonem wcześniej, ale zakupili i zaczęli robić i zrobili tak jak miało być i porządnie.

Efekt:
od dwóch dni mam fajnie i ciepło w kanciapie. Grzeję tym samym przenośnym małym elektrycznym grzejniczkiem co stoi pod biurkiem, ale po jego wyłączeniu ciepło trzyma przez ok 3 godziny, więc nie musze napierdzielać non-stop, a rano po wejściu nie mam wrażenia, że weszłam do zimnego zawilgoconego lochu, co miało miejsce wcześniej.

Jest jeszcze tylko jeden problem do rozwiązania: jak usunąć grzyba z sufitu? Chłop upiera się przy potraktowaniu go wodą wapienną, co jest dobre o tyle, że grzyb zostanie skutecznie zabity ale… jak to zastosować na suficie tak, zeby nie zalać całego pomieszczenia a potem nie za•ebać się sprzątaniem?
Na ścianie byłoby jeszcze względnie łatwo, ale z sufitu bedzie kapać.
Any ideas?


Leave a comment

Categories