Posted by: futrzak | 29 June 2011

Obserwacje z ulicy

Na pierwszy rzut oka – porownujac do Kalifornii – przecietna kobieta na ulicy ma brzydka cere, do tego rzadko ktora umie zrobic sobie jakis sensowny makijaz. Niewiele potrafi sie tez sensownie ubrac, jesli juz, to sa to kobiety mlode, na oko chyba studentki.
Poza tym obie plcie nosza najczesciej tandetne i kiepskiej jakosci buty.

Smietniki jak na przecietnej wielkosci blok sa miniaturowe wrecz (przynajmniej w Gdyni) – wielkosci takiej samej jak jeden smietnik dla domu jednorodzinnego w Kalifornii. Za to smieci ludzie produkuja znacznie mniej: torebki na zywnosc pakowana w malych osiedlowych sklepikach czy na targowisku sa 3 razy mniejsze i ciensze niz w USA, nie ma manii pakowania wszystkiego prozniowo (np. mieso, sery etc.)., w wielkie opakowania kartonowe etc.
Siec malych osiedlowych sklepikow przetrwala i bardzo dobrze – nigdy nie lubilam robic zakupow w USA, gdzie poza najwiekszymi miastami trzeba wsiadac w samochod, jechac do supermarketu i robi sie z tego cala wielka wyprawa. Poza tym warzywa i owoce nigdy nie sa swieze, dojrzewaja za pomoca chemiczna a potem leza w hurtownii i w sklepie zdecydowanie zbyt dlugo.

Obsluga klienta w sklepach i punktach uslugowych bardzo sie poprawila przez ostatnia dekade, z drugiej strony w supermarketach kasjerzy nie maja w zwyczaju pakowania zakupow. Trzeba tez placic dodatkowe pieniadze za kazda reklamowke/torbe. To ostatnie byc moze nie jest takie zle – jak trzeba zaplacic chociaz kilkadziesiat groszy dodatkowo, to ludzie zastanawiaja sie i wola przyniesc wlasna torbe…
Z drugiej strony zwyczaj pchania sie nadal jest w modzie – wystarczy, ze otwiera sie nowa kasa, ludziska zaraz biegna na leb na szyje przepychajac sie, zamiast grzecznie przejsc do nastepnej z zachowaniem kolejnosci…
Slowo przepraszam tez nie jest zbyt czesto uzywane – wiekszosc woli sie przepchac niz grzecznie przeprosic. Pewnie zyjac nadal w kraju nie zauwazylabym tego, ale po 12 latach w Kalifornii, gdzie bylo dokladnie odwrotnie, rzuca sie to w oczy.

Nadmorski deptak.
Jest takich sporo w Kalifornii i generalnie kroluje tam roznokolorowy, zroznicowany i najdziwniejszy tlum. W Gdyni w niedzielne popoludnie tlum byl bardzo zuniformizowany. Oczywiscie wiadomo, nie ma w takiej ilosci azjatow, kolorowych etc. ale jest jeszcze cos, co zauwazylam dopiero po dluzszej chwili przygladania sie.
Srednia wieku byla co najmniej powyzej 30 lat, poza tym wszyscy ubrani “oficjalnie”. W Cali ludzie zwykle maja luzniejsze podejscie do wygladu i ubioru. Standardowy zestaw w letnie popoludnie to sa klapki, szorty, t-shirt i wariacje na ten temat. Nikt sie nie przejmuje wygladem, a i zachowania sa mniej oficjalne, wyluzowane i bardziej przyjazne. Naprawde brakuje mi zwyklego usmiechu i “hi” na widok zupelnie nieznanej osoby…w Polsce ludzie unikaja na ogol kontaktu wzrokowego, obcych sie nie pozdrawia.

Mnogosc sklepow z uzywana odzieza.
Sa praktycznie rzecz biorac wszedzie – rzecz w Kalifornii niespotykana, poza sklepami Good Will badz Armii Zbawienia oraz dysktryktem czysto hipiskim w San Francisco. Ludzie o skromnych dochodach zaopatruja sie w dyskontach takich jak Ross czy Marshall, gdzie kupuje sie rzeczy nowe, ale nie jest to ostatni krzyk mody (dostawy sa zwykle z tego, co wielke sieci typu Macys nie sprzedaly w sezonie badz zamowily za duzo).

Olewactwo przeisow.
Nigdzie w Kalifornii nie widzialam, zeby ktos parkowal na miejscu do tego nie przeznaczonym, takim jak na przyklad trawnik pod blokiem czy jakis “nieuzytek”. Tutaj wydaje sie to praktyka dosc powszechna.

Cdn.


Responses

  1. Hmm – z wiekszością komentarzy i obserwacji się zgadzam, miałam podobne podczas mojego wiosennego pobytu w Polsce…
    Ale składam veto w sprawie wyglądu Polek. Ja miałam zupełnie odmienne zdanie – zdecydowanie lepiej i bardziej stylowo ubrane od Amerykanek… łącznie z butami.
    Zastanawiam się czy różnica wynika z tego że ja byłam głównie w Poznaniu a ty piszesz o Gdyni, czy z różnic pomiędzy naszymi odnośnikami – stylowa Kalifornia versus prowincjonalne wschodnie wybrzeże ;)

  2. Masz dokladnie takie same spostrzezenia jak ja mialam 3 lata temu:))) Tylko mnie braklo odwagi zeby o tym napisac:)) Jak poszlam po zakupy to stalam i czekalam, ze kasjerka mi to spakuje, a ona patrzyla z kolei na mnie jak na wariata i zaczela obslugiwac nastepna osobe. Te niby reklamowki to sa tak cienkie i male, ze szkoda ze w ogole istnieja:)) Rownie dobrze moznaby upchnac zakupy po kieszeniach, bo reklamowka i tak peka za drzwiami sklepu. Wspanialy nie mogl sie nadziwic biletom w autobusach, za cholere nie mogl pojac, ze nie ma automatow na wrzucanie pieniedzy, czy banknotow przy ktorych on sie wychowal, a facet ma w koncu 63 lata. Ten maly skrawek papieru doprowadzal go do wiecznego rechotania:))) I dopychanie sie do kasownikow, gdzie wlasnie nikt nie powie przpraszam, tylko zieje czlowiekowi w plecy nie wiadomo po co:)) Brak usmiechu ja widze juz na lotnisku, czlowiek wychodzi z samolotu zmeczony, ale zadowolony i jak tylko przejdziesz tym korytarzem i zerkniesz na ten czekajacy tlum, to mnie sie odechciewa wszystkiego. Najchetniej odwrocilabym sie na piecie i wrocila do samolotu. Dlaczego ci ludzie tacy smutni, przeciez najczesciej czekaja na kogos bliskiego, kogo nie widzieli przez dluzszy czas? A tu mina taka ze, kaciki warg zwisaja w pasie.
    Rozpisalam sie, sorry:))

  3. Dzięki za takie obserwacje i poproszę o więcej. Bardzo ciekawie się to czyta…

  4. Chciałam się nie zgodzić z opisem kobiet, ale po zastanowieniu nie wiem.
    W Cali nie byłam. Nad wybrzeżem to zawsze siedzę na Helu na kempingu i tam jest raczej moda kostiumowa.

    Ale z obserwacji Warszawskich to kobiety są zadbane i dobrze ubrane.
    Więc aż jestem zdziwiona.

  5. Dla mnie jest czymś niestosownym pozdrawianie, czy uśmiechanie się do obcych osób.

    Co do śmietników to chyba dobrze o nas świadczy, że są takie małe a w stanach to patologia, że jedna rodzina wytwarza tyle sheissu co blokowisko w Polsce.

  6. Madkasia:
    to chyba zalezy gdzie sie w USA jest. Zupelnie inaczej wyglada ulica w San Francisco czy NYC a inaczej w Bufflo albo Cleveland.

    Stardust:
    wlasnie ciekawa bylam Twojej opinii :)

    Corporatcja:
    bede w Wawie w rzyszlym tygodniu to zobacze jak to wyglada ;)

  7. z pchaniem i przepraszaniem mam dokładnie to samo. olewactwo przepisów we fr jeszcze większe niż w pl, więc to mnie nie razi.

  8. Zobacz na żywo głosowanie posłów w sprawie ochrony życia!

    __________ DZIŚ __________

    http://mocniejszy.wordpress.com/2011/06/29/zobacz-na-zywo-glosowanie-poslow-w-sprawie-ochrony-zycia/

  9. futrzak to może kawusia ? Bo wyjątkowo sama jestem w wawie w przyszłym tygodniu.

  10. @Daw
    Nikt nie mówi, że trzeba do każdego od razu Hi i hello.
    Ale to, że za granicą ludzie są uśmiechnięci i patrzą sobie w oczy (zwłaszcza w Stanach) to jest niesamowicie przyjemne.
    Sama jak tam byłam to pierwszy tydzień zdziwienie, drugi jakie to przyjemne, po 1,5 miesiąca człowiek się przyzwyczaił chodził uśmiechnięty, w windzie mówił how are you i było fajnie.
    A potem powrót do PL i bolesne zderzenie z rzeczywistością gdzie na taką uśmiechającą się osobę patrzą po prostu jak na debila.
    I jest to strasznie słabe.

  11. Reklamówki jeszcze niedawno były dodawane do wszystkich zakupów, ale potem stwierdzono, że to nieekologiczne, i większość sklepów pobiera za nie opłaty. Mnie się to podoba i staram się chodzić na zakupy z torbą, jak zapomnę, to kupię i też tragedii nie ma, a śmieci w domu mniej.
    A ciuchlandy, zwane też lumpeksami, rządzą :-) Nowe ciuchy dobrej jakości bywają tu dość drogie, a w secondhandzie można się fajnie ubrać za paręnaście złotych.

  12. Ludzie są uśmiechnięci i patrzą sobie w oczy ale to jest tylko maska, za ktora skrywa sie zupelnie cos innego.

  13. “Ale to, że za granicą ludzie są uśmiechnięci i patrzą sobie w oczy”. Nie przesadzalbym z ta ‘za granica’, to zalezy od kraju. W USA/Kanadzie jest to bardzo widoczne, na poludniu Europy tez, w troche innym stylu, w Skandynawii juz nie.

  14. Umówmy się, że zwyczajowe how are you w Ameryce to jest po prostu zwykła grzeczność, a nie zainteresowanie tym co się u kogoś dzieje. Nie mniej jednak wolę uśmiechniętą maskę, niż wkurwioną mordę w PL.
    Ale wiadomo rzecz gustu.

  15. Corportacja, podpisuje sie pod Twoim ostatnim komentarzem wszystkimi konczynami.
    Czlowiek nawet jak ma klopoty i wyjdzie na zewnatrz i popatrzy na usmiechniete zyczliwe twarze to od razu mu lepiej.
    W Polsce gdybym miala spedzic wiecej niz 3 tygodnie nabawilabym sie glebokiej depresji. Strach wyjsc na ulice, nie dosc, ze twarze wokol zawistne to jeszcze sie pchaja, ze mogliby czlowieka stratowac przy wejsciu do glupiego autobusu, tak jakby to byl jedyny autobus w tygodniu. No i oczywiscie zapach nidomytych cial i niepranej odziezy.
    Niestety taka jest prawda jak sie tam bywa raz na kilka lat to czlowieka wlasnie to uderza.

  16. Mi bedac w PL uderzylo to, ze jakos tak szaro i “choatycznie” bylo – ogolne wrazenie. Slaby landscaping, pomazane bazgroly i napisy na murach/ jak w ghetto dzielnicy. Do tego pelen zywiol roznych napisow, szyldow, bilboardow.
    Podobalo mi sie i bardzo smakowalo natomiast polskie jedzenie – smazona rybka nad morzem mmm…
    Najgorsza byla jazda samochodem plus kompletne ignorowanie pasazerow, nawet na wyznaczonych przejsciach na pieszych.
    Pozwole sobie wkleic opis kolezanki z pierwszych minut w Warszawie, zaraz po przylocie i gdy “wyjechala z wypozyczalni w strasznym korku i musiala wepchnac sie w lewy pas, bo prawy byl tylko do skrecania w prawo, a musielajechac prosto. nikt jej nie chcial wpuscic mimo wlaczonego kierunkowskaza, wiec teoretycznie blokowala ten prawy pas.
    az tu nagle facet w jakiejs nysce wyprzedza ja CHODNIKIEM i wrzeszczy: “jak nie umiesz jezdzic to sobie rower kup chuju!”
    W Polsce byla niecala godzine;)))

  17. haha, no bez jaj, kazdy widzi, co chce widziec… Najbardziej podobaja mi sie te ‘zawistne twarze’.

  18. Zycze wytrwalosci. Jak wytrzymalem tylko dwa tygonie w 2006r. i sobie odpuscilem.

    @ania_2000

    Pozwole sobie na male przkelejenie z forum gazeta,pl

    “Przeczytalam wywiad ( w tygodniku Wprost) z niemieckim jezykoznawca, ktory od lat ma zajecia w Polsce na Uniwerytecie Wroclawskim.
    Azeby strescic tezy musze napisac wulgarne slowa. Otoz ten naukowiec, przebywajacy w Polsce wiele lat stwierdzil, na podstawie szerokich badan, ze za pomoca czterech slow : kurwa, chuj , jebac, pierdolic, mozna w Polsce wyrazic wszystko. M. in dlatego, ze mamy duze bogactwo gramatyczne. Podal wiele przykladow – jak sie teraz mowi. To jednak juz nie przeklenstwa, wymawiane w zlosci, zdenerwowaniu. Przy pomocy tych czterech slow powstal knajacki jezyk, ktorym posluguje sie coraz wiecej ludzi. To specyfika jezyka polskiego. W innych jezykach europejskich przeklenstwa zostaly przeklenstwami, a jezyk zostal jezykiem.”

  19. Tak, obserwacje z Wawy poproszę. Choć z biletami, pchaniem się i zawistnymi twarzami pewnie będzie podobnie…

  20. A ja myślę, że trochę dziwne te obserwacje. w NYC trzeba się pchać do metra. Bo można nie pojechać. Każdy chce tutaj zrobić dolara i wszyscy wszędzie zawsze się spieszą! Zawsze…. Obsługa w restauracja faktycznie dobra, ale tylko dlatego, że restauracje to najbardziej konkurencyjny biznes tutaj.

    Poza tym każdy goni za przysłowiowym buckiem… Konkurencja na sterydach, insider trading, siedzenie po 16 godzin w pracy a potem chlanie w piątek (jak akurat nie ma nic na jutr).
    I wcale nie narzekam. Bo chciałem tak mieć. Ale kurde jak czytam, że w Polsce to prawie nożem można pod żebra dostać… PRzeżyłem tam dwadzieścia parę lat, głównie w stolycy i akurat uważam, że jest całkiem całkiem. Jest i gdzie wyjść, i co zjeść i z kim pogadać, a nawet są jakieś miejsca typu Pola gdzie można z losowymi ludźmi pogadać… A i historie tramwajowe się zdarzają (historie metrowe już mniej:). Każdy bierze to co widzi.

    A co do jazdy, to z całym szacunkiem, bezpieczniej czuję się na naszych drogach, bo musiałem się przyzwyczaić do właśnie takich zachowań. Na ameyrkańskich drogach wszystko jest łatwe. To nie czyni Cię dobrym kierowcą. Osobiście wolę nasz sposób (a w Indiach jest jeszcze większy hardkor:D)

  21. Yarpen:
    zebym nie wiem jak chciala i sie wysilala, to na polskich ulicach nie zobacze usmiechnietych ludzi ktorzy sie normalnie pozdrawiaja. Po prostu takie zjawisko w tym kraju nie istnieje.

    nerdinn:
    NYC to jest w ogole odrebna kategoria i miasto samo w sobie. Bylam kilka razy i nie lubie – m. in. wlasnie z powodow, kore opisales.
    Zwroc uwage, ze ja robilam porownanie (jak narazie) Polska (z perspektywy Gdyni) a Kalifornia. Tutaj ludzie sie nie spiesza i nie pchaja, jezdza w miare na luzie i bez takiego hamstwa jak w NYC (tak, jezdzilam samochodem po Manhattanie i to bylo traumatyczne przezycie). Jak sie jezdzi po polskich drogach teraz to tez widzialam…
    Co z tego ze w Polsce drogi sa takie, ze wymuszaja jakies-tam umiejetnosci? Moze z 5% kierowcow sie nauczy, a ogromna rzesza sie pozabija albo bedzie kalekami. Zreszta, co to za podejscie? Drogi i samochody maja byc dla ludzi czy na odwrot?

  22. Moje wrazenia z Warszawy:

    Sklep. Ursynow.. Taki multi-function, jak Pick&Save, Stop&Shop czy
    podobne. Dosyc duzy barak, niespecjalnie estetyczny. Dookola
    “trawniki” zbudowane glownie z uklepanej na cement gliny. Niesmialo
    przebijajaca sie tu i owdzie rozlinnosc to najsilniejsze gatunki:
    pokrzywa i perz. Dzielnie walczace o pierwszenstwo z papierami
    noszonymi wiatrem.

    Wewnatrz, mnostwo kas, a jakze. Dwie otwarte. Do kazdej 20 osobowa
    kolejka. Przed kasami przechadzaja sie ochroniarze ze sluchawkami w
    uchach. Jeden ma kamizelke kuloodporna. Nie wiem dlaczego tylko jeden.
    Moze przyszedl w odwiedziny do kolegow

    Pytam czy nie mozna otworzyc wiecej kas. Czekamy w kolejce ponad pol
    godziny. TO NIECH PAN SAM SE IDZIE PRACOWAC DO KASY!!! slysze w
    odpowiedzi. Manager dba o reputacje sklepu.

    Malzonka chce do ubikacji. Nie ma papieru toaletowego. “Nie ma bo jak
    jest to zaraz ukradna” slysze w odpowiedzi. Malzonka niezadowolona. TO
    CO, JA MAM DLA PANI KUPIC PAPIER TOALETOWY, NIECH SE PANI SAMA KUPI, STOI TU NA POLCE!!! Po krotkiej dyskusji, okazuje sie ze jest ubikacja z papierem toaletowym. “Tylko dla personelu!” uzyskujemy informacje. Awantura wybucha ponownie. W koncu Malzonka macha do mnei zdobytym
    kluczem.

    Ochroniarze przygladaja nam sie podejrzliwie i rozmawiaja ze soba
    przez sluchawki. Z ulga wychodzimy…

  23. @futrzak – z tym sie zgodze, jak juz pisalem – inny krag kulturowy. Na polnocy Europy generalnie ludzie sie nie usmiechaja do nieznajomych i trzymaja ich na dystans (poczatkowo). Po prostu bawi mnie, ze ktos na twarzy obcej osoby dopatrzyl sie zawisci (o co wlasciwie?) :)

  24. Dobrze, że wypisujesz porównania bo sam jestem ciekaw. Jednak nie wiem dlaczego stwierdzasz, że jedne zachowania są lepsze od drugich, chcesz się może dowartościować? Baby już tak mają, że gdzie nie pojadą to zaraz swoje porządki chcą robić. Moja znajoma wyprowadziła się do Kolumbii i chce tam wprowadzać europejskie porządki, to ja się pytam po co się wyprowadzała. Ja się cieszę że w jednych kulturach się uśmiechają a w innych nie, niech żyje różnorodność.

  25. “Jednak nie wiem dlaczego stwierdzasz, że jedne zachowania są lepsze od drugich, chcesz się może dowartościować?”

    Coz, ja wole ludzi usmiechnietych i wyluzowanych bo po prostu w towarzystwie takich sie lepiej czuje, podobnie zreszta jak wiekszosc. Nawet jesli taka wiekszosc sie nie chce do tego przyznac, to instynktownie ciagnie i woli przebywac w towarzystwie ludzi pogodnych wesolych i wyluzowanych niz w towarzystwie zacietych wiecznie narzekajacych w zlym humorze, patrzacych spode lba.
    To naprawde tak trudno zrozumiec?

  26. Co z tego ze w Polsce drogi sa takie, ze wymuszaja jakies-tam umiejetnosci? Moze z 5% kierowcow sie nauczy, a ogromna rzesza sie pozabija albo bedzie kalekami. Zreszta, co to za podejscie? Drogi i samochody maja byc dla ludzi czy na odwrot?

    Bo widzisz: zasadniczo nas już nie ma. Myśmy wszyscy wyginęli na drogach, a specjalna agencja d/s utrzymywania fikcyjnego państwa Polska, powstała po to, by zgarniać kasę z EU, robi szum, harmider, puszcza nadmuchane samochody i wyprowadza nadmuchanych Polaków na ulice, żeby nikt się nie skapował, żeśmy wszyscy wyginęli na naszych jednojezdniówkach i nie aż tak zapchanych ulicach. W tej agencji znalazło zatrudnienie te 5% najsprytniejszych, którzy przeżyli. Reszta się pozabijała lub została dobita.

    Nas tu nie ma.

  27. r:
    to moze i byloby smieszne gdyby nie fakt, ze na drogach gina realni, a nie nadmuchani ludzie. A wyprzedzanie ciezarowek na jednopasmowej drodze nie jest najbezpieczniejszym manewrem.

  28. Nerdinnewyork, czytam i nie wierze:))) Jezdze nowojorskim metrem od 27 lat i owszem jechalam w mocno zapchanych wagonach, ale nigdy mnie nikt nie pachal przy wejsciu, czy wyjsciu. A bylo zdarzalo sie to glownie na linii 6 jakies 20 lat temu. Od dawna juz nie korzystam z tej linii, wiec nie wiem jak jest.

  29. to moze i byloby smieszne gdyby nie fakt, ze na drogach gina realni, a nie nadmuchani ludzie. A wyprzedzanie ciezarowek na jednopasmowej drodze nie jest najbezpieczniejszym manewrem.

    Mamy gównianą infrastrukturę, mamy sporo starych aut, bo na nowsze nas nie stać niezależnie od tego, co będą wypierdywać z siebie przeróżni biurokraci. Wielu kierowców, szczególnie w ostatnim czasie, jest do dupy, bo od iluś lat wmawia się wszystkim, że samochód to takie AGD, tylko do przemieszczania się (choć guziczka ,,zawieź mnie do pracy/domu/sklepu/kina” wciąż brak). Ginie aż 5k rocznie. A może, pomimo tego, że siedzimy w tym bagnie po uszy, ginie tylko 5k rocznie i wciąż jesteśmy w stanie się poruszać wzdłuż i wszerz we w miarę rozsądnym czasie: podróż z jednego końca kraju na drugi nie trwa tygodnia, tylko jeden dzień (choć 1000km w cywilizacji przejeżdża się w kilka godzin, nie kilkanaście). Siedzimy w krapie po uszy, bo rozbudowa infrastruktury w polskim wykonaniu oznacza głównie spowalnianie ruchu miast jego upłynnianie i rozstawianie automatycznych punktów poboru pieniędzy (niektóre gminy z fotoradarów uczyniły podstawowe źródło dochodów do budżetu). Nawet jeśli droga jest przebudowywana, to rzadko kiedy do standardu 2+1 pas, lepiej zrobić dwa pasy, szerokie pobocza, dużo słupków, wysepek, fotoradarów i niech cały strumień porusza się w tempie najwolniejszego pojazdu. A potem się dziwić, że ludzie wciąż się rozbijają, bo komuś, po dziesiątkach kilometrów snucia się pęknie żyłka i spróbuje wyprzedzić, mimo że miejsca nie było.

    Od wyprzedzania, wykonywanego z głową, jeszcze nikt nie umarł. Od jazdy bez głowy? Niejeden. W swoim życiu wyprzedziłem ileś ciężarówek, ileś osobówek, etc i wciąż żyję, a przecie nie powinienem, bo to bardzo niebezpieczny manewr (co zresztą jest jakąś prawdą). Spośród iluś kretynizmów wykonanych na drodze pamiętam tylko jedną sytuację naprawdę podbramkową przy wyprzedzaniu, do której doprowadziłem z własnej, nieprzymuszonej głupoty. Czegoś się wtedy nauczyłem, ale nie było to ,,nie wyprzedzaj, bo sam zjazd na lewą stronę drogi grozi śmiercią i kalectwem”. Do zabicia się nie wystarczy prędkość czy zjazd na lewą stronę. Potrzeba jeszcze czynnika powodującego wytracenie prędkości z bardzo dużym opóźnieniem.

    Uwielbiam słuchać/czytać o szwedzkiej utopii (Vision zero). Uwielbiam, bo oni tam mają 500 ofiar rocznie i gotowi są wziąć wszystkich za mordę, uniemożliwić całkowicie wyprzedzanie (ciekawe co będą robić, jak na takim pasie coś się rozkraczy), zniknąć motocyklistów, spowolnić ruch do prędkości przeładowanego osła i wpakować miliony koron, by tę liczbę zbliżyć do zera. Z jednej strony im zazdroszczę, bo u nich, jeśli na jakimś węźle drogowym miał miejsce wypadek, to sytuację się analizuje, a węzeł przebudowywuje. Już teraz mają mnóstwo niezłej infrastruktury: 527kkm dróg w porównaniu do naszych 381k (z czego utwardzonych około 260kkm — stan na 2006 rok) a wszystko to dla obywateli, których mają cztery razy mniej niż my przy większym terytorium od naszego (oni mają 20 klientów na kilometr kwadratowy, my 120).

    Z drugiej strony śmiać mi się chce, bo co zrobią, jeśli pomimo tego wszystkiego ludzie nadal będą ginąć (przypadki losowe, samobójstwa)? Zabronią się poruszać, żeby nikt nie zginął na drodze? I za jaką cenę? Podobno ludzkie życie nie ma ceny. Na pewno dla bliskich, na pewno dla kogoś, kto ma je stracić. Ale ogólnym budżecie państwa liczy się rachunek zysków i strat, i gdzieś jest graniczna suma, jaką można wydać na ratowanie jednego, anonimowego w skali kraju, istnienia. Zwłaszcza w korelacji z przychodami i podcinaniem źródeł tychże.

    To nie jest tak, że winni są tylko kierowcy. Jeśli będziemy mieli infrastrukturę drogową i kolejową taką, jak mają inni, ludzie stracą powody do nadmiernego pośpiechu, a wskaźniki wypadków/ofiar też nam wypięknieją. Ale na kierowców najłatwiej zwalić, kierowców najłatwiej doić. A w zamian serwować tylko kolejne restrykcje i wciąż wmawiać, że myśmy temu winni.

  30. Ciekawe obserwacje. Z niektorymi sie zgodze niektorych nijak nie moge przelknac. Ale ok:) Buzka!

  31. Ja nie zgodzę się z tym, że Polski są zaniedbane i w byle jakich ciuchach. To przecież Amerykanki chodzą w workowatych ubraniach, albo na sportowo co nie raz widziałam. Jeśli chodzi o buty to oprócz sportowych żadne w USA mi się nigdy nie podobały, są bez formy, rzadko można dostać coś ładnego elegnackiego albo po prostu z fasonem.

    Łamanie i naginanie przepisów bo ktoś zaparkował na nieużytku albo na trawniku to jeszcze nic w porównaniu z tym co się dzieje we Włoszech. Parkują na 2 i trzeciego i to na środku ulicy tamując ruch i jest to praktycznie na porządku dziennym. Tak samo parkowanie na chodnikach, przejściu dla pieszych itp.

  32. NO i się zrobił koncert narzekania. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Jest jak jest i jest lepiej niż dajmy na to w Burundi. I mnie to na razie wystarczy;)

    @stardust – faktycznie nie zdarza się to zawszeale kluczowa godzina 8 – 8:30 linią E lub A może być dość napięta. W ogóle poranek w okolicach World Financial Center to jakaś porażka, nie mówiąc już o godzinei 6 gdzie może ludzi idzie do/z PATH albo do 456 albo ACE albo 123… tam to jest hardkor:D

    @Futrzak Generalnie masz rację… jeśli chodzi o kulturę zachodnioeuropejską. Azjaci mają tendencję do przebywania tam gdzie jest akurat więcej hajsu do zrobienia, i w dupie mają uśmiechanie się. Dotyczy to też niewielkiej ilości białych ludzi zajmujących się ogólnie pojętymi Finance. To co opisałaś zaś dotyczy głównie inżynierów i techies jak i hipsters… KTórego przedstawicielami gatunku jesteśmy:)

  33. thernity:
    kwestia gustu to jedno, jakosc noszonych ubran i butow to drugie. W wypadku butow zas szczegolnie rzuca sie w oczy.


Leave a comment

Categories