Posted by: futrzak | 20 June 2024

Wychowanie czy karanie?

– Mamo, a czemu nie dajesz nam kar?
– A chciałbyś?
– No nie wiem, ale myślę, że to bardziej wychowawcze, w szkole są kary, w książkach dzieci dostają kary, wszyscy je stosują tylko nie ty. To jak mamy się nauczyć, co dobre, a co złe?
– Ok. To podam ci przykład. Denerwujesz się i zrzucasz szklankę mleka na ziemię. Jaka powinna być za to kara?
– No nie wiem, zabierzesz mi telefon?
– A co ma telefon do mleka?
– Y, nie wiem, ale ty zawsze mówisz, że jak zrzuciłeś, to trzeba sprzątnąć i nie dajesz żadnej kary.
– No. Bo w życiu nie ma kar za zrzucenie czegoś, nie zrobienie czegoś, nie posprzątanie czegoś, chyba że za sprzątanie ci płacą, to wtedy nie dotrzymujesz umowy i nie dostajesz pieniędzy. Wiesz, za co nie ma też kar w życiu?
– No?
– Za niesłuchanie. Normalnie w życiu, żona czy tam mąż, może powiedzieć, że masz zmyć naczynia, a ty możesz je zmyć lub nie. Mogę ci powiedzieć, odwiedź mnie, a ty możesz powiedzieć, że odwiedzisz, albo że nie odwiedzisz. Ktoś tam ci może powiedzieć, żebyś walnął innego kogoś w głowę, a ty możesz powiedzieć, żeby sam się walnął. A on może się walnąć lub nie.
– Bo nie musi się kogoś słuchać!
– No właśnie. I widzisz. Za rozlane mleko i zbitą szklankę mogłabym zabrać ci telefon, zabrałabym go pewnie w złości, że mam teraz masę sprzątania, że szklanka pękła, że oprócz mycia, pewnie będę musiała odkurzać szkło. A w tle słyszę twoje ryki, że straciłeś telefon, bajkę, czy co tam. Ale czy naprawdę muszę to robić?
– Nie, ty mówisz zawsze, że jak rozlałeś, to sprzątnij.
– No bo tak jest w życiu, wszystko, co robimy, ma jakieś konsekwencje, rozlałeś, sprzątnij, zrzuciłeś, podnieś, zepsułeś napraw. Jak pomożecie mi pozmywać, nie stoję jak kołek i nie zmywam sama, tylko mam czas się z wami pobawić, jak sprzątniecie po sobie, to ja mam lepszy humor, że nie muszę tego robić. A pamiętasz zniszczone okulary brata?
– No. Stanąłem na nich. Ale to dlatego, że się biliśmy!
– Dokładnie. Ty przerażony, że zniszczyłeś, siedziałeś za płotem chyba z pół godziny, a twój brat chodził ślepy przez dwa tygodnie, sorry, ale ja nie wymyślę żadnej dotkliwszej kary. Inna sprawa to to, że sama czasami też obrywam swoimi decyzjami.
– Jak to?
– No jak powiedziałam, że spoko, możecie wziąć szpadle i powiedziałam wam to, bo musiałam szybko coś skończyć, a wy porobiliście dziury w całym podwórku. Nie chciało mi się doprecyzować, gdzie możecie kopać, to kopaliście, gdzie wam się zachciało.
– Ale potem skręciłem nogę w tym dole!
– No i dlatego nie musiałam wymyślać kary, sama cię dopadła. A za to, że niesprecyzowałam, musiałam cię nosić dwa dni na plecach.
– Ty w ogóle nie traktujesz nas jak dzieci, wiesz?
– Tak?
– Tak. Traktujesz nas jak jakieś myślące jednostki. Podziwiam, że w nas tak wierzysz. Ja bym na twoim miejscu dał karę.
– Tak?
– Tak. Kara, pała, uwaga, to proste i szybkie, odczekasz i z głowy, a bez kar, to trzeba sprzątać, jakąś odpowiedzialność ponosić, MYŚLEĆ!
– OK. To dam ci karę za bezsensowną dyskusję z autorytetem matki.
– Ok. Ale jutro, bo teraz to spać bym poszedł. Dzięki, że ze mną pogadałaś. Czy rodzice nie gadają z dziećmi za karę?
– Bywa. Bywa, że mówią, że nie będę z tobą gadać, dopóki się nie uspokoisz. Szczególnie mówią to takim małym, które nie potrafią się uspokoić.
– Czasem w niepokoju i tak trudno rozmawiać.
– No.
– Sam nie wiem, co bym wolał, mieć kary, czy myśleć.
– To pomyśl nad tym.
– Za karę?
– Na dobranoc.

źródło


Responses

  1. Związek/relacja zamiast wychowania?

    Złożony temat z tymi dziećmi… oj złożony.

  2. Nie wiem co to za ksiązka, nie znam niemieckiego.

    Natomiast wychowanie bez karania jest mozliwe chociaz owszem, wymaga od rodzica wielu kompetencji, w tym zrozumienia rozwoju dziecka i dobrej komunikacji.

    Tutaj taki maciupki wstęp do tematu. I warto zerknąć na komentarze, bo w polskich poradniach psychologiczno-pedagogicznych nadal króluje wychowanie przez kary i nagrody. Niestety.

    https://www.blogojciec.pl/dzieci/czy-da-sie-wychowac-dzieci-bez-karania-i-bez-nagradzania/

  3. Ja te koncepcje znam. Kiedy moja małżonka była w pierwszej ciąży, a ja miałem jeszcze sporo czasu, to sobie czytałem różne książki.
    Kilka Bidulpha oraz “Punished by Rewards” Alfiego Kohna i jeszcze parę innych… tak, że teorię znam, popieram oraz gdzie się da to stosuję.
    Na razie z niezłym skutkiem… aczkolwiek widzę coraz częściej jakie są ograniczenia tej teorii oraz metod tam oferowanych.

  4. Jakie są twoim zdaniem ograniczenia?

  5. Np. uciekanie tacie 3 czy 4 latka niedaleko ruchliwej ulicy i pozwalanie, żeby zadziałały “naturalne konsekwencje” tak średnio może się udać ;-)

    U moich brzdąców podziałało (przestali mi uciekać) dopiero jak skasowałem w pewnego razu wycieczkę z przedszkola na lody.
    Teraz karnie maszerują przy mnie.

    Podobnie było na basenie. Jak razu pewnego młodszy uciekł, zamiast czekać aż odniosę tackę z jedzeniem, i wskoczył do głębokiej wody (co prawda ze skrzydełkami, ale one niczego nie gwarantują), to stwierdziłem, że natychmiast wracamy. Też podziałało. A czekanie na “naturalne konsekwencje” też nie jest w tej sytuacji rozwiązaniem ;-)

    Tak samo zachowanie w sklepie. Wcześniej szaleli, ale jak po prostu wyszedłem ze sklepu, bez kupienia im tego po co przyszliśmy, też dopiero pomogło.

    A jak na dany temat tłumaczysz coś dogłębnie już nie wiadomo który raz, a wiesz, że przeszkolu panie też to tłumaczyły, że czegoś nie wolno bo xzy, a ten mały nadal się pyta “dlaczego” (np. dlaczego nie mogę innego dziecka uderzyć)…. to też idzie stracić resztki rozumu.

    Wiesz, ja najczęściej pytam się obu moich brzdąców, kiedy coś niefajnego zrobili albo zrobić chcą, “czy chciałbyś, żeby tobie ktoś tak robił?” Oczywiście tego dla siebie nie chcą.
    Ale uparcie nie widzą nic złego w tym, jeżeli oni komuś coś złego zrobią. Nawet, jeżeli przyznają, że to jest niefajne… to jednak przebija się moralność Kalego…

    Itp itd….

  6. Ta…. w linku ktory podalam jest opis takich sytuacji, sekcja “czy masz jakies pomysly, co robic zamiast”:

    __________
    Są trzy najważniejsze rzeczy, które można zrobić.

    1. DOPASOWANIE OTOCZENIA I OGRANICZONE ZAUFANIE
    Po pierwsze, powinniśmy dopasowywać otoczenie naszego dziecka, do jego wieku i do jego odpowiedzialności. Nie dajemy dwulatkowi widelca i nie sadzamy go przed gniazdkiem elektrycznym, podobnie jak nie ufamy mu na tyle, aby pozwolić mu iść po krawężniku, przy bardzo ruchliwej ulicy. Nie dajemy mu również trzydziestu pudeł z zabawkami w nadziei, że będzie się nimi ładnie bawić, po czym sam je wszystkie po sprząta. To tak nie działa :)

    2. RADA I PRZEWODNICTWO
    Po drugie, służymy radą i przewodnictwem. Trochę pisałem o tym już tutaj. Czyli z jednej strony nie pozwalamy dziecku zbliżać się do gniazdek, ale tłumaczymy dlaczego. Podobnie z krawężnikiem przy ruchliwej drodze czy w przypadku zabawek. Nie dopuszczamy do niebezpiecznej sytuacji, ale mówimy dlaczego. I dopiero po miesiącach lub nawet latach (tak, też chciałbym, że to trwało kilka dni, maksymalnie tydzień – nie jesteście sami), sprawdzamy dziecko w bezpiecznych warunkach. Zostawiamy je wtedy same w pokoju, z pudełkiem kredek i wieloma ścianami w pobliżu (życie na krawędzi w wersji dla rodziców) i obserwujemy. Obserwujemy i w razie potrzeb ratujemy sytuację.

    Zadziałało? Super! Jak zadziała jeszcze dziesięć razy z rzędu, to jesteśmy w domu.

    Nie zadziałało? Możliwe, że to jeszcze za wcześnie dla naszego dziecka, możliwe, że nie wytłumaczyliśmy tego dość dokładnie, a może po prostu ma gorszy dzień. Kto wie? Tak czy inaczej, musimy jeszcze poczekać.

    3. NATURALNE KONSEKWENCJE
    Po trzecie i ostatnie, pozostają nam naturalne konsekwencje. Oczywiście w przypadku rzeczy niebezpiecznych typu owego wszędzie maglowanego gniazdka elektrycznego czy ruchliwej ulicy nie możemy sobie na to pozwolić (bo konsekwencje mogłyby być zbyt niebezpieczne) i pozostają nam tylko dwie powyższe metody. Jednak na przykład w przypadku zabawek i innych dziecięcych własności, już możemy.

    Zniszczyłeś zabawkę? Przykro mi, niestety nic z tym nie możemy zrobić (a już szczególnie nie ma szans, na kupienie nowej – tak właśnie tworzy się dzieci tzw. bezstresowe, a chcemy tego za wszelką cenę uniknąć).

    Nie możesz znaleźć zeszytu w swoim pokoju przez bałagan? Wydaje mi się, że twoja pani nauczycielka chyba nie będzie z tego powodu zbyt zadowolona.

    Chciałaś ubrać dzisiaj swoją ulubioną sukienkę, ale zapomniałaś zanieść ją do prania? To musi być dla ciebie bardzo trudne.

    Zostawiłeś rower na polu i zaczął rdzewieć? Niestety innego nie mamy, więc będziesz musiał jeździć na takim. Jest mi równie przykro co tobie.

    Oczywiście czasami jest tak, że na przykład rower był ważnym prezentem i bardzo nam (rodzicom) na nim zależy, więc nie chcemy dopuścić do etapu rdzewienia – co możemy zrobić w takiej sytuacji?

    Wtedy, dokładnie tak samo jak w przypadku gniazdek i ruchliwych ulic – naturalne konsekwencje nie wchodzą w grę i pozostają nam dwie pozostałe opcje – czyli najpierw tłumaczymy, a później przeprowadzamy testy w terenie.

  7. “Ale uparcie nie widzą nic złego w tym, jeżeli oni komuś coś złego zrobią. Nawet, jeżeli przyznają, że to jest niefajne… to jednak przebija się moralność Kalego…”

    — coś gdzies poszło źle z tłumaczeniem albo z praktyka (dzieci uczą sie tez przez obserwację i jak rodzic mowi jedno a robi drugie, to dziecko nauczy sie kłamac; jesli rodzic jest rasistą to dziecko nauczy sie ze jedne grupy ludzi zasluguja na lepsze traktowanie a inne na gorsze i to jest normalne i dobre).
    Niemniej, jesli wymusisz “nie robienie niczego złego” za pomoca kar, to dzieciak nauczy sie, ze kiedy zniknie kara, będzie mógł robić to, na co ma ochotę. Czyli tak jak Dostojewski pisal w Braciach Karamazow: boha niet, otca riezac mażna”. (boga nie ma, więc mozna zabić ojca).

    W ten sposob wyrosnie z dziecka dorosly, ktory bedzie w stanie robic najbardziej paskudne rzeczy, o ile poczuje sie bezkarny i jeszcze bedzie do tego miał zachętę.
    A potem pytaja sie rozni “ale jak to mozliwe ze porządni obywatele zamienili sie w bestie i zlinczowali” . No tak to. “Wychowanie” za pomoca kar i nagród to tresura i prowadzi do wyhodowania doroslych, ktorzy są zewnątrzsterowni, mozna nimi prawie dowolnie manipulowac za pomocą zestawu kar i nagród.

  8. Dzieci ucza sie przez obserwacje, ale przeciez nie obserwuja tylko rodzicow, bo i innych doroslych, inne dzieci, starsze rodzenstwo itp.
    Lasce z linku jest o tyle latwiej, ze swoje dzieci wychowuje tylko sama z mezem, lacznie z nauka w domu i to mieszkajac w warunkach wiejskich. Czyli ma pelna kontrole.
    Niech wysle dzieci do publicznej szkoly, gdzie nauczycielki, bo w polskich szkolach 82% pedagogow to kobiety, potrafia byc wyjatkowo wredne i zlosliwe, i zobaczymy ile bedzie miec kontroli nad wychowaniem swoich dzieci. Moja wychowawczyni potrafila w przyplywie furii pociagnac 7-mio latke za warkocz, wrzeszczac przy tym na nia w nieboglosy, tylko dlatego, ze mala zabladzila na wyzsze pietro szkoly. I mozesz takiej jedzy naskoczyc z potrojnym toe loopem.

  9. @nuccio:

    “Moja wychowawczyni potrafila w przyplywie furii pociagnac 7-mio latke za warkocz, wrzeszczac przy tym na nia w nieboglosy, tylko dlatego, ze mala zabladzila na wyzsze pietro szkoly. I mozesz takiej jedzy naskoczyc z potrojnym toe loopem.”

    Kiedy ja chodzilam do podstawowki takie metody “wychowawcze” byly uwazane za standard, zarowno w szkole jak i w domu i wtedy nic sie z tym nie dalo zrobic. Ale dzisiaj przemoc fizyczna jest zabroniona i rodzic powinien zlozyc skarge do kuratorium i rzecznika praw dziecka na takie zachowanie.
    Od ladnych kilkunastu juz lat w Polsce bicie dzieci nie jest legalne, więc nie mow ze “mozesz jej naskoczyc”.
    To juz nie te czasy.

  10. @futrzak

    Ta…. w linku ktory podalam jest opis takich sytuacji, sekcja “czy masz jakies pomysly, co robic zamiast”

    Miałem wczoraj odpowiedzieć, ale zasnąłem z brzdącami.

    Ja ten blog od dawna znam i czytam, a ten wpis to już też kiedyś czytałem, więc nie ma potrzeby tego tutaj cytować.

    Tylko co z tego, co tam pisze? Czy w innych książkach, które przeczytałem i które opisują różne sytuacje? Skoro zarówno on na blogu opisuje stan idealny, jak powinno być, a życie nie jest idealne i jest pełne sytuacji nieprzewidywalnych.
    @nuccio1982 trafnie zwrócił uwagę, że oni żyją w warunkach wręcz wysoko posuniętego przywileju, jaki nie jest udziałem większoći ludzi.
    A i tak, pomimo tego uprzywilejowania, pisze on tak:


    Wiem, że po przeczytaniu powyższego niektórym może się wydawać, że ja osobiście nie daje dzieciom żadnych kar. To jednak nie jest prawda. Posiadanie takiej wiedzy, nie sprawia, że automatycznie stajemy się odporni na stres i na własne emocje. Dlatego mi też zdarza się czasami wpaść we wściekłość na widok zniszczonych przez zaniedbanie zabawek czy roweru porzuconego na ulicy, bo akurat było coś „ważniejszego”.

    Skoro ludzie, którzy znają teorię i starają się jak najlepiej stosować ją w praktyce, dodatkowo w idealnych do tego warunkach, mają niejednokrotne wpadki, to czego można oczekiwać od reszty?

    Owszem ja robię co w mojej mocy, aby do podobnego modelu dążyć i mam spore sukcesy.
    Moje brzdące wychowują się dwujęzycznie. Chodzą do multikulti przedszkola, gdzie uczą się podobnych zasad, jak właśnie wychowanie bez kar. Ale życie nie jest idealne i tu czy tam, od czasu do czasu coś nie styka.

    Różni ludzie mają różne podejście do modeli wychowania. Nawet mając małżonka z tego samego kręgu kulturowego wychodzą różnice w podejściu w wychowaniu, a ja mam małżonkę z kręgu kulturowego azjatyckiego… a tam to potrafi być naprawdę ciekawie i ostro

    ;-)
    I o ile ja moją małżonkę wychowałem, że azjatyckim metodom mówimy nie, to potrafi być ona bardzo głośna z byle powodu.

    Miłego weekendu!

  11. @PawelW:

    Bardzo dobrze, ze udalo ci sie przekonac maużonkę do porzucenia wychowania azjatyckiego przez tresurę, dzieci ci zapewne kiedys za to podziękują.

    Natomiast:

    “Skoro ludzie, którzy znają teorię i starają się jak najlepiej stosować ją w praktyce, dodatkowo w idealnych do tego warunkach, mają niejednokrotne wpadki, to czego można oczekiwać od reszty?”

    —– zeby miala świadomosc, ze tresura do niczego sensownego nie prowadzi i zeby tez starali się na tyle, na ile mogą.


Leave a comment

Categories