Posted by: futrzak | 31 March 2021

Bo w Polsce dzieci ważne są….

Polska to taki katolicki kraj, który pełen jest katolików określających się jako pro-life, obrońcy dziecka poczętego i tak dalej.
Polska ma też katolicki rząd, który pochyla się z troską nad dziećmi poczętymi.

Zobaczmy więc, jaką troską otacza państwo polskie dzieci już urodzone:
___________________________________

Nie umiem powiedzieć, jakie algorytmy internetowe, osobiste skojarzenia i złośliwe kocie bóstwa machające łapkami doprowadziły mnie do tego momentu w życiu, w którym zaczęłam przeglądać protokoły polustracyjne sądów rodzinnych i zespołów kuratorskich, ale fakt jest faktem: od dwóch dni przedzieram się przez te dokumenty, a ich treść jest tak przerażająca, że chyba zaproponuję Wam zabawę.

Oto Koło Dziecięcej Fortuny: dopasuj opis sytuacji rodziny do prawdopodobnego orzeczenia sądowego – pozbawienie lub ograniczenie władzy rodzicielskiej? Dziecko zostaje w rodzinie czy jest z niej interwencyjnie zabezpieczone?
Dalej, ruszcie głowami i orzekajcie jako samozwańczy sędziowie rodzinni mając do dyspozycji jedynie własne wyobrażenie o tym, czym powinno być dobro dziecka.
Definiujcie bezpieczeństwo.
Dziś możecie. Dziś wam wolno. Na końcu może będzie nagroda.
Razem z nami bawią się uczestnicy, których serdecznie witamy: sąd w Kutnie, sąd w Pabianicach, sąd w Zgierzu oraz sędzia z Warszawy. Typowe, reprezentatywne sprawy z dokumentów zalinkowanych w pierwszym komentarzu pod wpisem.

Wprawiamy Koło w ruch i na tapetę bierzemy pierwszą sprawę, zacznijmy może od czegoś błahego:
1. “(…) – z urzędu na wniosek kuratora zawodowego z dnia (…);
(matka cierpi na zbieractwo, ojciec stosuje przemoc fizyczną i
psychiczną, miał podjąć leczenie psychiatryczne); rodzina korzysta z pomocy MOPS, w rodzinie przebywa trójka małoletnich dzieci”
*
No i jak tam, gracze i graczki? Jaki interes dzieci tu rozpoznajecie? Bo chyba zgadzamy się, że przemoc fizyczna i psychiczna, odmowa leczenia psychiatrycznego i zbieractwo to nie są podstawy do odebrania dzieci?

Wyśmienicie, sąd w Pabianicach był dokładnie tego samego zdania, dlatego jedynie ograniczył rodzicom władzę i zobowiązał kuratora do nadzoru. Dzieci zostały w rodzinie. Kurator wpadnie, przeprowadzi wywiady, sporządzi notatki służbowe.
Spytacie, co z tą przemocą wobec trójki dzieci? Ustanie od wizyt kuratorskich? Może niektórzy zaniepokoją się, że rodzice zakatowanego miesięcznego niemowlęcia, które w lipcu 2020 r. w Rudzie Śląskiej zmarło od obrażeń, również mieli nadzór kuratorski i nie ocaliło to dziecka (dla porządku: rodzice mieli również starszą córkę, zabraną im wcześniej z powodu pobicia i umieszczoną w pieczy zastępczej, ale ostatecznie prokuratura umorzyła sprawę, a sąd zdecydował o powrocie dziecka do rodziców ustanawiając właśnie nadzór kuratorski)?
Słuchajcie, nie wiem, ale sąd chyba wie, co robi, c’nie? Ten w Rudzie Śląskiej też.
*
2. “z urzędu wniosek kuratora z dnia (…..), który uzyskał anonimowy
telefon o możliwych zaniedbaniach małoletniego dziecka przebywającego w mieszkaniu, gdzie odbywają się libacje alkoholowe; wywiad środowiskowy przeprowadzono (…..), który potwierdził zagrożenie dla dziecka (pijani rodzice, straszny brud w mieszkaniu, obce osoby pod wpływem alkoholu,
dziecko brudne, na dłoni ślad przypalania papierosem, dziecko chore na cukrzycę samo robi sobie zastrzyki);”
*
O, ta sprawa jest bardzo ciekawa. Pojawia nam się w niej bohater/ka drugiego planu czyli przejęta sąsiadka, przechodzień, może członek dalszej rodziny. Ta miła osoba najwyraźniej uwierzyła w medialne przekazy, że “widzisz krzywdę dziecka? Reaguj!”. No i zareagowała. Zadzwoniła do kuratora, opowiedziała o swoich wątpliwościach.
Wywiad kuratorski potwierdził obawy.
Co zdecydował sąd, jak uważacie?

Ale poważnie, sądzę, że stoimy tu na wspólnym stanowisku, że ślady przypaleń na dłoni dziecka, zaniedbania zdrowotne i pijani rodzice to nie są podstawy do interwencyjnego zabezpieczenia dziecka w trybie natychmiastowym, prawda?
Bez przesady, chyba dzieciak umie sobie podać zastrzyk z insuliny, nie? Nawet poparzoną dłonią. A jak nie umie to może podejść do sąsiadów i poprosić – tak czy nie?
Zachodnia cywilizacja śmierci i gender mogą Wam próbować wmówić, że zachodzi tu jakaś, hehe, “przemoc” wobec dziecka, ale PAMIĘTAJCIE, MYŚLCIE NIEZALEŻNIE!111! i nie ulegajcie tym podszeptom: miejsce dziecka jest w rodzinie biologicznej.
Dlatego tez sąd w Kutnie zdecydował, że jedynie ograniczy rodzicom władzę, dziecko pozostanie w rodzinie, a do rodziny od czasu do czasu wpadnie kurator. Miejmy nadzieję, że będzie mieć ze sobą plasterki z Kubusiem Puchatkiem, przydadzą się do opatrywania ran po kiepowaniu papierosów na rękach dziecka.
*
3. Teraz będzie grubo, więc skalibrujcie radary czujności, bo przenosimy się do Zgierza:
“- z urzędu wniosek GOPS z (…..) (oboje rodzice nadużywają alkoholu, ojciec pozbawiony władzy rodzicielskiej z powodu nadużywania alkoholu i stosowania przemocy w rodzinie, matka urodziła 15 dzieci, dwoje zmarło, reszta dzieci w placówkach opiekuńczo – wychowawczych albo rodzinach zastępczych, kolejne dziecko urodziło się (…..)); (…..) wpływa akt urodzenia
małoletniej; (…..) wywiad środowiskowy (dziecko ma niezbędne ubrania, pampersy, mleko, matka nieporadna wychowawczo, nie interesuje się swoimi dziećmi umieszczonymi w placówkach opiekuńczo – wychowawczych, w mieszkaniu ciepło).”
Podsumujmy: jest sobie szczęśliwa i płodna rodzina, już piętnaścioro ptasząt przybyło w tym gnieździe. Niestety żadne z nich nie mieszka z matką/rodzicami, albowiem mieszkają w domach dziecka lub w rodzinach zastępczych (minus dwoje, bo dwoje piskląt już zmarło, ale nie róbmy afery – każdemu z nas umierają dzieci i naszym znajomym też, normalne sprawy, ludzka rzecz).

Co jest w tej sprawie kluczowe: dziecko ma pieluchy, ubrania i mleko. Na chuj drążyć, że starszą czternastkę (minus martwą dwójkę) już z tego domu wcześniej zabrano? Sąd w Zgierzu postanawia więc ograniczyć rodzicom władzę rodzicielską, zostawić dziecko w rodzinie i ustanowić – tak, zgadliście! – kuratora.
Widzicie, kurator to jest taki kit szklarski, że kiedy okno się Wam już rozsypie w drobiazgi i zaczyna w głowie kiełkować niebezpieczna myśl o konieczności wstawienia nowej szyby, polskie sądy wychodzą naprzeciw z ekologicznym postulatem: po co wymieniać szybę, skoro można użyć kitu i posklejać szklane drzazgi? Że się nie da? Że nic nie będzie widać? Że to bez sensu?
Od razu widać, że nie macie w sobie żadnej wiary w drugiego człowieka i lecicie konsumpcyjnymi stereotypami, zamiast pomyśleć o środowisku naturalnym.
Tak samo jest z rodzinami biologicznymi. Po co zabierać z rodziny dzieci i dawać im szansę na bezpieczeństwo oraz normalność, skoro można wstawić kuratorski kit i łatać wychowawczą ruderę?
Poza tym kto byłby tak arogancki i zadufany w sobie, aby stwierdzić, ze jeśli rodzice już skrzywdzili czternaścioro swoich dzieci, to piętnaste też na pewno skrzywdzą (statystycy, socjolożki, pracownicy społeczni, psycholożki, specjaliści traumy wczesnodziecięcej morda w kubeł, Was nie pytam)?
Dlatego tę rundę wygrywa sąd w Zgierzu i jego niezachwiana wiara w dawanie piętnastej szansy rodzicom, którzy wprawdzie nie odwiedzają żadnego ze swoich dzieci umieszczonych w pieczy zastępczej, ale W MIESZKANIU MAJĄ CIEPŁO.
*
4. A teraz osłodzę Wam tę herbatę i zajmiemy się dla odmiany czymś lżejszym. Zaledwie świerzbem.
“z urzędu wniosek z dnia (…..) pedagoga szkolnego o wgląd w sytuację rodzinną (absencja szkolna, nieprzygotowani do lekcji, do szkoły dzieci przychodzą głodne i w brudnej odzieży, chorują na świerzb); wywiad środowiskowy z dnia (…..) potwierdził opisane zaniedbania, mieszkanie brudne wymagające remontu”

Myślę, że pod koniec rundy czwartej wszyscy już rozumiemy, że coś tak nieistotnego jak świerzb (nie mówiąc o głodzie dzieci, absencji szkolnej i brudnej odzieży) nie zasługuje w rozpoznaniu sądu na odebranie władzy rodzicielskiej ani zabranie z rodziny. Zatem owszem, zgadliście: nadzór kuratora.
Możemy się jeszcze wspólnie pośmiać nad naiwnością tego szkolnego pedagoga lub pedagożki, którym się wydawało, że ich wrażliwość i interwencja będą mieć moc zmiany dziecięcej biografii na lepszą.
*
5. Na ostatnią rundę zachowałam coś bardzo specjalnego. Naszą piątą uczestniczkę, sędzię rodzinną z Warszawy, nazwę panią “Sursum Corda”. Niesie ona nam pokrzepienie i przywraca wiarę w mądrość sędziowską, ponieważ jest to sprawa zakończona postanowieniem o odebraniu władzy rodzicielskiej.
Zreferuję pokrótce sytuację:
trzy małe dziewczynki. Rodzice piją, matka okalecza się w obecności córek, usiłuje wyskakiwać przez okno na widok policji. Rodzice zaniedbują dzieci (wypisują ze szpitala na żądanie pomimo rozległego oparzenia dzieci, nie kontynuują leczenia). Regularnie wzywana jest policja z powodu awantur domowych. Żłobek, do którego uczęszcza najmłodsza, informuje, że w mleku przygotowywanym przez rodziców znajdował się ‘tynk ze ściany’. Rodzice mają – a jakże – nadzór kuratorski, ale są wobec kuratora agresywni i odmawiają współpracy. O proponowanych im terapiach i kursach podniesienia umiejętności rodzicielskich twierdzą, ze to “strata czasu”. Rezygnują z asystenta rodziny. Mieszkanie jest brudne i zanieczyszczone psimi odchodami, jest także zapluskwione. Rodzice mają Niebieską Kartę za stosowanie przemocy wobec dzieci, jedna z córek ma podrażnienia okolicy sromu, ale matka odmawia wyjaśnień.
Po 5 latach sąd podejmuje jakże pochopną i nieprzemyślaną decyzję zabrania dzieci i umieszczenia ich w pieczy zastępczej.
To ja może napiszę jeszcze raz: PO PIĘCIU LATACH.
Dziękuję, że zwróciliście uwagę na to szalone tempo i oszałamiającą reaktywność systemu.

Potem mijają lata, nic się nie zmienia (a nie, przepraszam, zmienia się, bo matka rodzi kolejną córkę), rodzice nie realizują planu pracy, opinie biegłych są miażdżące i już po kolejnych dwóch latach (łącznie praca z rodziną zajęła 7 lat) sąd postanawia wreszcie wydać wyrok.
I teraz wkleję fragment tego wyroku, abyście ogrzali swoje serca i unieśli je w górę [pisownia oryginalna]:
“Należy tu podkreślić, iż pomoc rodzinie uczestników udzielana jest przez powołane do tego instytucje od połowy 2013 r. Jest to bardzo długi okres czasu, który niestety nie spowodował w ocenie Sądu zmian na lepsze w funkcjonowaniu uczestników w roli rodziców. (…) Zdaniem Sądu nadal funkcjonują jako osoby niesamodzielne, niedojrzałe i nie odpowiedzialne. Ocena ta wynika z kilkuletniej obserwacji ich zachowań oraz ich sytuacji bytowej i życiowej.(…)
Równie “niestresujące” mają podejście do zadłużenia lokalu, w którym od wielu lat mieszkają. Beztrosko nie płacą za ten lokal korzystając z niego, nie obchodzi ich to jakie będą tego konsekwencje. Konsekwencje są zaś takie, że dług urósł do 60.000 zł, a lokal nadal nie jest opłacany. W końcu zakończy się to wyrzuceniem ich z tego lokalu. (…) Dochodzi do awantur, wzywana jest Policja, co doraźnie pomaga, ale na dłuższą metę niczego nie zmienia. [M]ieszkają w bardzo ciasnym, czasami zarobaczonym lokalu korzystając z pomocy opieki społecznej, zasiłków, pomocy asystenta rodziny i kuratora sądowego. Zdaniem Sądu jest to taki “wygodny” tryb życia, którego W. K. (1) i M. K. nie chcą zmienić. (…)
W tej sytuacji i przy takim podejściu do życia zdaniem Sądu uczestnicy nie są zdolni do przejęcia opieki nad trójką starszych córek, co oznacza że dzieci te spędzą całe swoje dzieciństwo w domu dziecka. Nie jest to zgodne z dobrem małoletnich, które potrzebują normalnych rodziców, to jest takich którzy zapewnią im dobrą opiekę, własny dach nad głową, własne łóżko, własne biurko i mieszkanie do którego można będzie zaprosić choć raz na jakiś czas kolegę czy koleżankę z klasy. Tkwienie przez całe życie w jednym 8 metrowym pokoju przez 6- cio osobową rodzinę jest niemożliwe, nie są to ludzkie warunki bytowania. Dzieci nie powinny być także skazane na stały dom dziecka z tego powodu, że ich rodzice mają dysfunkcje zdrowotne, umysłowe i emocjonalne o których pisali biegli w swojej opinii. Opinia ta oparta jest o stan faktyczny w okresie prawie 5 lat, gdy był prowadzony nadzór nad rodziną i wniosku z niej wynikające nie są wcale zaskakujące.

Mając na uwadze też, że jest to czwarta sprawa dotycząca opieki nad dziećmi w przeciągu 5 lat należało zdaniem Sądu Rejonowego w końcu podjąć stanowczą decyzję o pozbawieniu uczestników władzy rodzicielskiej, ponieważ mieli już kilka szans na poprawę swojej sytuacji życiowej, czego nie uczynili”
No i co, sędzia zareagowała odważnie? Tak jest. Nazwała rzeczy po imieniu? A jakże! Pojechała rodzicom po rajtach z tekstem o ‘normalnych rodzicach i że ‘dzieci nie powinny być skazane na stały dom dziecka’? Totalnie stanowcza decyzja! Stanowcza!
Z tym że najmłodsza, czwarta dziewczynka oczywiście pozostała z rodzicami i ustanowiono – zgadnijcie – tak jest! Kuratora!
Gdyż – no wiecie, to, że rodzice przez siedem lat zawodzili z trójką niczego jeszcze nie przesądza dla czwartego dziecka, no nie? I w ogóle to nie bądźmy tacy hop do przodu z tym zabieraniem dzieci i stanowczością, pożaru nie ma.
*
Co mogę od siebie dodać na koniec:
– po pierwsze to, że ten wybór reprezentatywnych spraw pokazuje dość wyraźnie, co trzeba – i jak długo – czynić dziecku, aby doprowadzić do zabrania go z rodziny. I jak często się tego jednak i tak nie zrobi;
– równocześnie pamiętajcie jednak, że rodzina biologiczna jest jedynym właściwym środowiskiem wychowawczym dla dzieci, więc system będzie walczyć o nią do krwi i ustalać nadzory kuratorskie, byleby tylko nie dać dzieciom szansy na normalną rodzinę zastępczą/adopcyjną kosztem pozbawienia biologicznych rodziców siedemdziesiątej ósmej szansy na poprawę;
– wynik analizy polustracyjnej przywołanych wyżej spraw sądowych jest taki, ze były prowadzone prawidłowo. Serio. Nie kłamię. Możecie sobie przeczytać cały ten dokument (linkuję w komentarzu niżej):

– jeśli sądzicie, że to, co zacytowałam, to sądowy hardcore to najwidoczniej nie czytaliście raportów polustracyjnych z pracy zespołów kuratorskich. Tak, jeszcze bardziej wysadzają mózgi, a piętnastoletnia praca z nierokującą rodziną, w której cały czas zachodzi przemoc wobec dzieci, nie jest niczym niespotykanym w Polsce;
– średni czas pobytu dziecka w rodzinie zastępczej wynosi 3 lata i 7 miesięcy (śmieszny żart: nazywamy to w Polsce ‘pieczą TYMCZASOWĄ’), o ile w ogóle dojdzie do arcy-odważnej decyzji, aby dziecko zabezpieczyć poza rodziną. Bo zasadniczo zapiszcie w kajecikach i wykujcie na pamięć: nadzór kuratorski. Jeszcze asystent rodziny i szafa gra, można bachora odhaczyć z wokandy i zapomnieć na kolejne lata;
– średni czas oczekiwania w Polsce na adopcję dziecka wynosi 2-5 lat (im młodsze dziecko tym dłużej się czeka, bo coraz mniej małych dzieci trafia do adopcji. Większość z nich zdąży podrosnąć nim sądy zakończą postępowanie i zdecydują, czy śmierć dwójki rodzeństwa to wystarczająco mocna przesłanka na rzecz zagrożenia dobra żyjącego jeszcze brata/siostry)
– średni czas pracy asystenta rodziny z rodziną biologiczną przed odebraniem dziecka z rodziny wyniósł w 2019 roku 22 miesiące. Dużo można zrobić z dzieckiem przez 22 miesiące, nie? Perspektywy zapierają dech w piersiach;
– pamiętajcie też (to dla mnie nowa wiedza, dowiedziałam się tego wczoraj w jednej z dyskusji), że „tzw. prawa dziecka” zajmują zbyt wiele naszej uwagi i ogólnie dzieci mają za dużo praw. Myślę, że to dziecko robiące zastrzyki z insuliny poparzoną dłonią podpisałoby się pod tym oburącz (kolejny śmieszny żart, bo wcale nie: przecież rodzice gasili na nim papierosy. No ale nogą by się mogło podpisać, ostatecznie życie w polskiej rodzinie uczy nas ważnych umiejętności survivalowych, to się nazywa „kapitał społeczny”).

Obiecałam jednak wcześniej nagrodę i chciałabym się wywiązać. Widzicie, kiedy następnym razem wdacie się w dyskusję z osobami krzyczącymi, że aborcja to morderstwo, a Trybunał Konstytucyjny – Pany! chciałabym Was prosić o postawienie na stole jednej kwestii. Nie bądźcie złośliwi, nie bądźcie agresywni, spytajcie spokojnie:
„powiedz mi, Kaju, dlaczego tak ci zależy na tym, aby w Polsce rodziły się kolejne dzieci? Ale tak szczerze. Po co nam dzieci? Czy nie wydaje ci się, że w tym przerażającym, bezwzględnym, sadystycznym społeczeństwie zupełnie jawnie legitymizującym krzywdzenie dzieci, gwałcenie dzieci, przypalanie dzieci papierosami, systemową głuchotę i ślepotę wobec wieloletniego niszczenia urodzonych już dzieci – nie zasługujemy na ani jedno dziecko?
Ani jedno.
ANI. KURWA. JEDNO.
A te, które już są, powinniśmy oddać na wychowanie dowolnym społeczeństwom, które nauczyły się szanować dzieci i widzieć w nich ludzi posiadających prawa. Tak, zasranemu Barnevernet i Jugendamtowi.”

zrodlo.
Autorka, Anna Krawczyk, jest badaczką Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW, prowadzi rodzinę zastępczą.


Responses

  1. Wniosek końcowy idiotyczny. Większość ludzi traktuje dzieci jak należy. Nie przypala, nie katuje, nie głodzi, nie gwałci. Moi rodzice, chociaż przywalili mi pasem parę razy, też nie byli złymi rodzicami. Tak więc proszę reformować sądy, a nie formułować kretyńskie sugestie co do całego społeczeństwa.

  2. Od lat poczytuję blog kuratora
    ten http://margineszycia.blogspot.com/
    Przeważnie się włosy jeżą przy lekturze.

    Jednak nie rozumiem dlaczego wyciągany jest ten temat jako pseudo-argument w debacie o aborcji.

    Ochrona prawna istnieje w całym cyklu życia. Po urodzeniu nie wolno nikogo zabić, tak jak i teraz przed urodzeniem. Kto zabija, obojętnie od danego miejsca w cyklu życia – popełnia przestępstwo ścigane zgodnie z kodeksem karnym.

    Natomiast kwestia nieudolności danego państwa do wyegzekwowania wszystkich praw człowieka i dziecka nie jest – moim i zapewne nie tylko moim zdaniem – żadnym argumentem, aby dać swobodne przyzwolenie na zabijanie nienarodzonych ludzi. Bo niby dlaczego?

  3. @Kira:

    Mielismy juz tutaj na blogu dyskusje na temat przemocy wobec dzieci.
    Przyznalas sie wtedy, ze uwazasz bicie za sluszna metode wychowawcza (podobnie uwaza ponad 40% polskiego spoleczenstwa), oraz przyznalas sie, ze w ramach karania wlasnego dziecka zastosowalas na nim podtapianie.

    Na twoim miejscu nie pouczalabym innych ludzi na temat tego, czy przemoc jest wlasciwa w stosunku do dzieci i co jest, a co nie jest w tym temacie “normalne”.

  4. Moralność i etyka sędziowska nie bierze się z dupy tylko z moralności i etyki społeczeństwa.

  5. @mall:

    Dokladnie.

    W Polsce prawo jest takie, jak opisano wyzej. To jeden problem.

    Ale drugi znacznie wazniejszy jest taki, ze spoleczenstwo en mass nie widzi potrzeby rozwiazania problemu. Oprocz niewielu osob, nie ma zadnej inicjatywy wychodzacej z rządzacych partii, opozycji czy spoleczenstwa (en mass) proponujacej na przyklad powolanie instytucji takich jak Barnevernet i Jugendamt.
    A przeciez sa to instytucje zapewniajace dzieciom podstawowa ochrone w wypadku zaistnienia przemocy w rodzinie.

    W Polsce jest, jak w powyzszym wpisie i bedzie tylko gorzej – PiS stara sie (chyba ze juz przyklepali) wypowiedzenie stambulskiej konwencji o zwalczaniu przemocy; wprowadzane sa dyrektywy typu “rodzina biologiczna ponad wszystko” ktore wlasnie skutkuja trzymaniem dzieci w przemocowej rodzinie i dalsze znęcanie sie.
    I jakos wiekszosci to nie rusza, no bo “klaps to zadna przemoc” “kto wiedzial”, “kazdemu sie zdarza uderzyc dziecko” i podobne.

    To sa oczywiscie wymowki, ale praktyka jest jak wyzej. Co niby ma pomoc cholerny kurator, ktory przychodzi raz na kilka dni, a w miedzyczasie dziecko dalej jest bite? Dopoki nie skonczy w szpitalu albo na cmentarzu to wszyscy maja to w dupie. RODZINA najwazniejsza. Szlag czlowieka moze trafic.

  6. @Karolina:

    Jednak nie rozumiem dlaczego wyciągany jest ten temat jako pseudo-argument w debacie o aborcji.

    To proste.
    Prolajfowcy opowiadaja sie za ochrona zarodka i plodu do stopnia takiego, ze przedkladaja je nad zycie i zdrowie kobiety w ciazy (przypadek Agaty Lamczak, ktora zmarla bo lekarze nie chcieli jej leczyc w obawie uszkodzenia plodu).
    Obecny projekt Ordo Iuris, ktory zostal popchniety w Sejmie do dalszego procedowania, zaklada CALKOWITY zakaz aborcji. Rowniez w przypadku gdy ciaza zagraza zdrowiu i zyciu kobiety oraz jesli jest wynikiem przestepstwa. Ochrone ciezko i nieodwracalnie uszkodzonych plodow kosztem zdrowia matki JUZ MAMY OBOWIAZUJACA W KRAJU.

    Tymczasem w wypadku dzieci juz urodzonych wazniejsze jest prawo rodzicow do ich bicia, niz dobrostan dziecka. Bite dziecko jest przez prolajfowcow ignorowane, najwazniejsi tutaj sa rodzice i to, co oni robia; jesli znecaja sie nad dzieckiem no trudno, “rodzina” wazniejsza.

    To jasno pokazuje, ze cala retoryka “pro-life” to jedno wielkie klamstwo, ktorego celem jest zniewolenie kobiet i zniewolenie dzieci juz urodzonych; osoby, ktore decyduja o ciele doroslej kobiety to osoby jej calkowicie obce (!!!) natomiast w wypadku dziecka juz urodzonego, jego rodzice moga go bic i stosowac przemoc, mimo ze jest to niezgodne z prawem – dopoki dziecko nie trafi do szpitala/nie zostanie zabite, nikt nie przejmuje sie jego cierpieniem i nie chroni go przed tym – bo kurator, co wpada raz na tydzien anonsujac sie wczesniej, to nie jest zadna ochrona przed przemoca.

    Mam nadzieje, ze pomoglam w zrozumieniu?

  7. A czasem nawet jak rodzice nie są przemocowi w stosunku do dzieci, to nie oznacza, że są dla dzieci dobrzy:

    https://hellogiggles.com/lifestyle/kid-tried-to-jump-on-a-cows-back/

    I teraz zasadne pytanie, co z takimi rodzicami zrobić?

  8. Nie wiem jak to wygląda w niemieckim Jugenamtcie. Moje doświadczenie pochodzi jedynie z mojej pracy jako tłumaczka w sprawach pomiędzy Barnevernet a polskimi rodzinami. Głównym problemem u Polaków są
    1) nieznajomość języka
    2) niezrozumie systemu
    Przykładowo większość Polek nie bierze sobie położnej, która by je po porodzie odwiedzała. Powodem jest 1) a skutkiem 2). Bo przez brak kontaktu od samego początku z pracownicami systemu, nie dają sobie możliwości bliżej go poznać. Podejrzewam, że w przypadku innych nacji jest podobnie.
    I teraz, jest małe dziecko w rodzinie. Ma jakiś wypadek, nawet niewielki. Ale zazwyczaj to jest pierwszy raz, kiedy polska rodzina ma kontakt z systemem. Ponieważ system rodziny nie zna, trzeba najpierw zbudować zaufanie. A z powodu 1) jest to bardzo trudne. Rodzą się nieporozumienia itp. I z tego wynikają późniejsze problemy.

    Ale napisawszy powyższe z rozmów z Norwegami wiem, że system się częściowo potrafi wpieprzać w sprawy zupełnie nieistotne.
    To się tyczy starszych dzieci. Najbardziej standardowy przykład, bo to się ciągłe w rozmowach z Norwegami przewija:
    Śniadanie przed wyjściem do pracy, a dla dziecka do szkoły. Młody albo młoda ni chce np. posprzątać po sobie ze stołu. Na upomnienia zareaguje hasłem “nienawidzę Cie”.
    Norweg/Norweżka wie, że teraz – nawet żeby się paliło-waliło – spędzić musi z dzieckiem przynajmniej pół godziny i uspokoić czy co innego. Bo jeżeli w “takim stanie” pójdzie do szkoły i gdzieś mu się wyrwie “nienawidzę moich starych”, to wmieszanie się Barnevernetu jest pewne jak amen w pacierzu.
    Są setki przypadków, że Norweskie rodziny zostały rozbite, a dzieci straumatyzowane, a cała historia miała tak błachy początek.

  9. @NorwezkaZWyboru:

    Są setki przypadków, że Norweskie rodziny zostały rozbite, a dzieci straumatyzowane,

    Mozesz podac jakies przyklady?
    Bo ze Barnevernet nie jest idealny to wiadomo – ale ze setki przypadkow rozbitych rodzin z powodu tego, ze dziecko w zlosci cos powiedzialo, to nie slyszalam.

    To natomiast, co powszechne wsrod polskich emigrantow (i przewija sie ciagle) to straszenie, wyzywanie pod niebiosa oraz pomstowanie, ze “chca dzieci zabierac za nic”.
    A jak wniknac w co bardziej medialne przypadki to okazuje sie, ze Barnevernet interweniowal bo byla przemoc w rodzinie (bicie jako metoda “wychowawcza” kiedy rodzic sobie nie radzi z dzieckiem), zaniedbania i zle traktowanie.

    Osobiscie wole takie podejscie – na zimne dmuchac i reagowac na bicie jako metode wchowawcza – zamiast podejscia polskiego czyli nic nie robimy dopoki dzieci nie wyladuje w szpitalu/SOR/na cmentarzu.

  10. @Futrzak
    Zaczełabym od tego
    https://www.vg.no/nyheter/innenriks/i/62K8o/flere-hundre-demonstrerte-mot-norsk-barnevern-i-oslo
    To akurat o protestach przeciwko Barnevernet.
    A potem można dalej drażyć.
    W wielu wypadkach Norwegia przegrała w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. To wydaje mi się o czymś świadczy, czyż nie?
    Wielu norweskich polityków, aktywistów i specjalistów od spraw ochrony dzieci od lat domaga się reformy Barnevernetu.
    Jest rewelacyjny dokument niemieckiego Arte na ten temat, pt. “Norwegen: So schützen sie Kinder?”
    A tutaj taki mały cytat:
    Last year, 170 leading Norwegian professionals involved in child protection sent an open letter to the Children’s Minister, accusing Barnevernet of being a ‘dysfunctional organisation which makes far-reaching errors of judgment with serious consequences’.

    W ubiegłym roku 170 czołowych norweskich specjalistów zajmujących się ochroną dzieci wysłało list otwarty do Ministra ds. Dzieci, oskarżając Barnevernet o to, że jest „organizacją dysfunkcyjną, która popełnia daleko idące błędy w ocenie o poważnych konsekwencjach”.

    https://theculturetrip.com/europe/norway/articles/how-norways-child-welfare-service-is-creating-world-wide-controversy/

  11. P.S.
    A ponadto podobnych sytuacji jak ta
    http://www.globalmediaplanet.info/norwegian-mother-cries-help-6-year-old-daughter-sexually-assaulted/
    są w norweskiej prasie dziesiątki albo i setki.
    Norweżka poszła szukać pomocy w Barnevernet po rozwodzie. Co zrobił Barnevernet? Zabrał jej obie córki i umieścił w rodzinach zastępczych. Od lat walczy ona o zwrot. Natomiast gdy jedna z córek, 6 letnia, została seksualnie wykorzystana w rodzinie zastępczej, to Barnevernet ani kiwnie palcem…
    Więc tak to.

  12. @NorwezkaZWyboru:

    “Zaczełabym od tego
    https://www.vg.no/nyheter/innenriks/i/62K8o/flere-hundre-demonstrerte-mot-norsk-barnevern-i-oslo
    To akurat o protestach przeciwko Barnevernet.”

    Cudownie. Celowo mi podajesz linka do tekstu, ktory jest płatny za paywallem?

    “W wielu wypadkach Norwegia przegrała w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.”

    W ktorych przypadkach?
    Sprawdzam i widzę, ze European Court of Human Rights od 2015 roku przyjal do rozpatrzenia 26 spraw przeciwko Norwegii dotyczacych dzialania Barnevernetu.
    Wiekszosc dotyczy rodzin emigranckich – w tym slynne przypadki, ktorymi zajal sie detektyw Rutkowski i z ktorych zrobiono medialną farsę.

    Ktore to te przegrane wypadki?

    “Norweżka poszła szukać pomocy w Barnevernet po rozwodzie. Co zrobił Barnevernet? Zabrał jej obie córki i umieścił w rodzinach zastępczych. Od lat walczy ona o zwrot.”

    Ty w ogole czytasz to, co linkujesz? Odnosze wrazenie, ze nie. Podany link prowadzi do jakiegos smieciowego serbskiego portalu pelnego dziwacznych, w czesci fejkowych newsow, w opisanym przypadku nie chodzilo o zaden rozwod i nie bylo nic na temat walki “od lat”
    Sorry, ale nie brzmi to przekonujaco.

    W nastepnym linku, ktory podalas, nie ma nic o setkach przegranych spraw, podsumowanie takie:

    “The situation still unfolds. Currently, the European Court of Human Rights is investigating eight separate cases in which the parents are claiming their children were wrongly ‘kidnapped by the state’.”

    Jak narazie to co podalas nijak nie uzasadnia twojej tezy “Są setki przypadków, że Norweskie rodziny zostały rozbite, a dzieci straumatyzowane”.

  13. @Futrzak

    Niestety większość rzetelnych artykułów w norweskiej prasie online jest płatne, na to niewiele poradzę. Linkuję też to co jest w międzynarodowym języku i niepłatne. Jak ktoś ma wątpliwości może wziąć imię i nazwisko matki i wyskoczą mu dalsze wyniki. Najczęściej po norwesku i za paywallem. :/

    Tutaj o jednym wyroku
    https://adfinternational.org/news/top-human-rights-court-rules-norway-violated-law-in-child-welfare-case/
    European Court of Human Rights rules against Norway in case concerning newborn taken from mother
    Sprawa zaczęła się ok 2008 roku. Matce zabrano noworodka. A wyrok przyznający JEJ rację zapadł w 2019. Tak rychliwa jest sprawiedliwość w UE w sprawach osoba cywilna przeciw Państwu.
    Ile osób będzie ryzykowało walkę z państwem mając w perspektywie, że wtedy na pewno, do czasu zapadnięcia wyroku, nie zobaczą swoich dzieci?
    Obcokrajowcy nie mają takich obiekcji, wiedzą że są w Norwegii dyskryminowani, więc walczą za pomocą międzynarodowych instytucji.

    A co do setek spraw tego i podobnego typu, to owszem mogę po kolei linkować do lokalnej prasy…. ale to nie zmienia faktu, że

    170 czołowych norweskich specjalistów zajmujących się ochroną dzieci wysłało list otwarty do Ministra ds. Dzieci, oskarżając Barnevernet o to, że jest „organizacją dysfunkcyjną, która popełnia daleko idące błędy w ocenie o poważnych konsekwencjach”.

    Więc to nie jest moja teza, a samych Norwegów walczących w tym zakresie ze swoim własnym państwem.

  14. To, że w Polsce patologia się szerzy, to niestety smutna prawda. Pamiętam, jak swego czasu zgłaszałam pewną rodzinę, bo cały czas były tam libacje i awantury, i nic się nie działo. Biedne dzieci nieraz porządnych posiłków nie miały. Gdyby nie obiady w szkole, albo niektórzy sąsiedzi (w tym moja mama emerytka), to by ciągle głodne chodziły. W takich wypadkach po prostu złość bierze i chciałoby się wziąć tęgą lagę i takim ludziom wytłumaczyć ręcznie jaką krzywdę swoim dzieciom czynią.

    Co do Jugendamtu nie mam ani wiedzy ani jakichś uprzedzeń.

    Odnośnie Barnevernetu podobnie, ale można trafić na ciekawe informacje:
    https://www.quora.com/How-do-parents-feel-about-Norways-controversial-practice-of-removing-children-from-homes-due-to-lack-of-parenting-skill/answer/Mark-Allen-15?ch=10&share=2f543ef5

    Jest tam ciekawy fragment:

    The 58% increase in child-placement orders from 2003 to 2014 also ‘happens to’ coincide with the zenith of both votes and parliamentary seats garnered by the anti-immigrant Progress Party (Norway)
    , while a 46% increase in Barnevernet employees between 2010 and 2014 begs the question that staffers may have incentives to ‘misdiagnose’ the most vulnerable members of Norwegian society to appear adequately productive.

    czyli

    58% wzrost liczby nakazów umieszczenia dzieci w latach 2003–2014 “jakoś tak” również zbiega się z zenitem głosów i mandatów parlamentarnych zdobytych przez antyimigrancką Partię Postępu (Norwegia), podczas gdy wzrost liczby pracowników Barnevernet o 46% między 2010 r. a rok 2014 nasuwa pytanie, że pracownicy mogą mieć motywację do „błędnej diagnozy” najsłabszych członków norweskiego społeczeństwa, aby wydawali się odpowiednio produktywni.

    I ciekawa jaka jest prawda :-o

  15. @Futrzak

    Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Zgadzam się, że w ten sposób można obnażyć obłudę pseudo prolaifowców.

    Co do Barnevernetu, to hmmm…. ja miałem do czynienia jedynie z jego szwedzkim odpowiednikiem ponad 10 lat temu. Wtedy mi, a szczególnie mojej córce mocno pomogli…
    Ale o Barnevernetcie chyba jednak zasłużenie jest sporo negatywnej prasy.
    Jak ktoś jest mocny w Norweskim/Niemieckim, albo wie jak spożytkować Google Translate, może sobie obejrzeć te videa, albo poczytać komentarze pod nimi…

  16. Tak tu to zostawię…
    https://www.dagbladet.no/nyheter/fratatt-to-babyer-pa-fodestua/71814896?fbclid=IwAR0vf1EBl73ePrqKUqUxb_XMp-cJsVegl3a5vnXdow9-5RKhxgOEWCjQIRM

  17. A te, które już są, powinniśmy oddać na wychowanie dowolnym społeczeństwom, które nauczyły się szanować dzieci i widzieć w nich ludzi posiadających prawa. Tak, zasranemu Barnevernet i Jugendamtowi

    No nie bardzo. Takie opisy jak we wpisie powyżej można znaleźć i w Niemczech w odniesieniu do działań Jugendamtu.
    Świetna książka na ten temat, napisana przez lekarzy medycyny sądowej:
    https://www.thalia.de/shop/home/artikeldetails/ID142792049.html
    “Deutschland misshandelt seine Kinder / Niemcy znęcają się nad swoimi dziećmi”


    Każdego dnia w Niemczech ponad 500 dzieci jest maltretowanych przez dorosłych w swoim środowisku rodzinnym. Niemal codziennie dziecko jest zabijane przemocą fizyczną. System ochrony dzieci i młodzieży zawodzi z okrutną regularnością. Pracownicy socjalni i lekarze często nie interweniują, nawet jeśli istnieją rozpoznawalne przypadki nadużyć. W razie wątpliwości sędziowie pochopnie uniewinniają oskarżonego. Lekarze medycyny sądowej z berlińskiej Charité, Michael Tsokos i Saskia Guddat, opisują dramatyczne doświadczenia dzieci z przemocą w swoich rodzinach. Wzywają do odważnej interwencji w walce z krzywdzeniem dzieci i sugerują, w jaki sposób można ulepszyć system ochrony dzieci i młodzieży.

    Z kolei jak już Jugendamt działa i dzieci odbiera, to czasem tak, że ręce można załamać:
    https://de.wikipedia.org/wiki/Kriminalfall_Chantal
    Umieścili dziewczynkę w rodzinie zastępczej ćpunów. Zmarła tam od zatrucia się metadonem. Nic tylko brawo bić (sarkazm!) :(

  18. Strasznie brzmiący wpis. Taki katastroficzny.
    Mam jednakże propozycję dla wszystkich komentujących.
    Proszę zdekastrofizujmy sytuację w Polsce i przyjrzyjmy się kwestii przemocy wobec dzieci opierając się na twardych faktach i danych ilościowych.

    Polecam do tego zapoznanie się z oboma raportami:

    Click to access wh12-ecm-rep-eng.pdf

    Click to access Global-status-report-on-preventing-violence-against-children-2020.pdf

    Tam można sobie tradycyjnie porównać naszą umęczoną ojczyznę z naszym bogatym sąsiadem z zachodniej granicy (Niemcami) lub każdym innym krajem.

    Dla ułatwienia wyciągnąłem tablice i umieściłem je na jednym obrazku, oraz dodałem Mekkę “obrońców praw” dziecka Norwegię, dla porównania:

    Child homicides

    Global-status-report-on-preventing-violence-against-children-2020:

    Sumarycznie w Polsce nie jest 100% dobrze, bo nie jest. Nie ma co lukrować rzeczywistości.
    Jednakże w porównaniu z takimi Niemcami, gdzie ginie 138 dzieci, Polski wynik – 20 śmierci dzieci – jawi się całkiem nieźle (aczkolwiek jasnym jest, że tam powinno być ZERO). W Niemczech ginie zatem 7! więcej dzieci niż w Polsce, przy zaledwie 2 razy większej populacji!
    PawelW trafnie zalinkował do książki, która w Niemczech wywołuje spore fale w kwestiach ochrony dzieci przed przemocą. A Jugendamt wielokrotnie był krytykowany – również przez państwa starej EU – za praktyki, których się dopuszczał.

    Natomiast w Kwestii Norwegii, ilość skarg w Trybunale ds. Praw Człowieka (oraz przegrane sprawy) wskazuje, że tam często to właśnie Państwo – jak niektórzy komentujący tutaj już trafnie zauważyli – zajmuje się traumatyzowaniem dzieci poprzez oddzielanie ich od rodzin.

    Zatem, prosiłbym o trochę umiaru w wydawanych opiniach. Ponieważ, owszem przytoczone we wpisie opisy spraw są oczywiście dramatyczne, jednakże znajmy skalę zjawiska i się do niej poprawnie odnośmy.

    Jeszcze wracając do linkowanej wyżej książki “Deutschland misshandelt seine Kinder / Niemcy znęcają się nad swoimi dziećmi”.

    Należy zaznaczyć, że lektura ta nie dotyczy przede wszystkim:
    – przemocy emocjonalnej,
    – wykorzystywania seksualnego,
    – niegodnych i ogólnie niezdrowych i niehigienicznych warunków życia (palenie, brak snu, hałas itp.),
    – złego lub nieodpowiedniego odżywiania,
    – niewłaściwego obchodzenia się (nadmierne lub niewłaściwe korzystanie z mediów, brak rozgraniczenia świata dorosłych, przykładów wątpliwej moralności, nieodpowiedniej opieki),
    – „normalne” kary fizyczne,
    – nakłaniania do czynów przestępczych (często jako wykorzystywania nieletnich),
    – zastraszanie w żłobkach, przedszkolach i szkołach itp.
    Te wszystkie kwestie mogą owszem być skutkami ubocznymi i często są.
    Nie chodzi w tej lekturze o wypadki spowodowane zaniedbaniami.

    Lektura ta dotyczy przede wszystkim: świadomego, dotkliwego znęcania się fizycznego, uszkodzeń, które prowadzą do niepełnosprawności i co najmniej trzy razy w tygodniu do śmierci dziecka w Niemczech. Nie powstające przy wypadaniu z łóżeczka, nie przez „nieznanego murzyna”, ale prawie zawsze przez rodziców.

    I teraz Jugendamt ma problem w reagowaniu na takie rzeczy wśród rodowitych Niemców. Jednakże nie ma problemu, aby porywać dzieci z rodzin mieszanych w sytuacji, kiedy rodzina planuje przenieść się np. do innego kraju, pod pretekstem, że w tym innym kraju dzieci mają gorsze szanse rozwojowe. Dlatego polecałbym Pani Annie Krawczyk krytyczną analizę rzeczywistości i umieszczenia całości w kontekście ilościowym.

  19. Wydaje mi się, że mój post sprzed 2dni utknął w moderacji?

  20. @Dalej_Patrzący
    1. Dobrym zwyczajem, przy wrzucaniu kilkuset stron raportów, jest wskazywanie konkretnie stron.

    2. To właśnie nie są do końca twarde fakty. To fakty na pół-miękko.

    Jeśli kraj nie uznaje czegoś za “homicide” to nie zgłosi jako “homicide”. Wskazywanie, że gdzieś jest mniej zabójstw może nic nie mówić. Gdzieś to będzie zabójstwo, u nas to będzie, że “matka urodziła 15 dzieci, dwoje zmarło”.

    W policyjne statystyki wierzy się zazwyczaj do pierwszej próby zgłoszenia przestępstwa (z tych, które jaśnie policjanci uznają za mniej poważne). Przypominam, że żyjemy w kraju, w którym nagminnie władze udają, że przestępstw jest znacznie mniej niż jest i gdzie te władze lubią zabójstwa nazywać wypadkami (najbardziej oczywisty przykład: “wypadki” drogowe)

  21. @Andrzej B

    Dokladnie.
    Podobna sytuacja byla ze “stolicą gwałtów” w Europie – polska prawica sie (pardon) onanizowala statystykami w ktorych najwiecej gwaltow bylo w Szwecji, a Polska prosze – ojej, no czolowka krajow, w ktorych jest najmniej!

    Po blizszym przyjzeniu co sie okazalo? Ano to, ze w Szwecji raportuje sie KAZDY gwalt. Czyli jesli np. żona jest gwalcona codziennie, to kazdy z tych gwaltow liczy sie oddzielnie i wyjdzie w szwedzkiej statystyce 365 gwaltow.
    W Polsce liczy sie to inaczej i w ogole tylko niewielki procent gwaltow jest zglaszanych na policje, więc statsy piękne są….

  22. @Andrzej B. & @Futrzak
    Szanowny Panie Andrzeju & Pani Futrzak.
    W moim poprzednim wpisie, oprócz tego, że zalinkowałem do wielostronicowych raportów, to wyciągnąłem z obu tych raportów także tabelki zbiorcze wszystkich danych specyficznie dla Polski, Niemiec i Norwegi i wrzuciłem je w jedną dużą grafikę.
    Wystarczy kliknąć w nią i wyskoczy powiększenie. Nie linkuję ponownie, jest w poście powyżej.
    Każda tabela zawiera informacje odnośnie:
    – polityki państwa w tym zakresie
    – w jaki sposób prowadzony jest monitoring
    – jest podsumowanie liczbowe monitorowanych wielkości
    – w jakim zakresie i w jakim stopniu jest implementacja programów prewencyjnych i ośrodków reagowania
    – jest wykres trendu w zakresie “child homicide”
    – która to strona raportu jest

    Pod każdą tabelą zbiorczą są wymienione źródła danych. Nie ograniczają się one wyłącznie do statystyk Policji.

    W kwestii traktowania danych przez twórców raportu odsyłam do części raportu opatrzonej “Metodologia”.

    Prosiłbym o wskazanie co mogłem w poprzednim wpisie zrobić lepiej lub jakie dodatkowe dane chcieliby Państwo uzyskać?

    Względnie prosiłbym o wskazanie raportu albo jakiegokolwiek audytu podważającego te dane.

    Jeszcze proszę się przyjrzeć jednemu wskaźnikowi, a mianowicie
    Homicide rates per 100 000 children aged 0-14 years in the WHO European Region (average for last available five years)
    https://imgur.com/DBgSUbT
    Zarówno Norwegia jak i Niemcy wyglądają tam gorzej od Polski.

    Przy czym odnośnie Norwegii zaskakującym jest, że dotychczas nikt nie wspomniał tej pozycji: Stolen Childhood – Steve Bennett
    Właśnie trzymam ją w ręku i jej lektura nie jest wcale mniej przerażająca niż lektura “Deutschland misshandelt seine Kinder / Niemcy znęcają się nad swoimi dziećmi”

    Tutaj mała zajawka, przedmowa napisana przez Gro Hillestad Thune, norweskiego prawnika, byłego członka europejskiej komisji ds. praw człowieka + parę graficznych stron.
    https://imgur.com/a/UEdf630

  23. Dziwne, że jeszcze nikt nie wspomniał, że w Norwegii terroryści, zamiast polityków atakować, urzadzają sobie polowania na nastolatki. Jak np. Brevik.
    W Niemczech już było kilka przypadków, że nastolatki masowo mordowały inne nastolatki. Tylko w tej zaprzańskiej i niepostępowej Polsce jakoś się nic takiego nie dzieje. Ciekawe dlaczego?

  24. @Misiek:

    Nie, to nie jest dziwne. Prawicowy terrorysta zabijajacy w akcie terroru kilkadziesiąt osób ma się nijak do faktu, ze polskie państwo jest zupełnie obojętne na znęcanie sie nad dziećmi przez lata – o ile znęcają się biologiczni rodzice.

    Każda myśląca osoba to rozumie, więc może już przetań się tak teatralnie dziwić, bo to nie świadczy najlepiej o tobie.

  25. Dorośli nie są ważni więc dzieci są ważne mniej. A skoro po czynach poznaje się kulturę danej jednostki czy społeczności to podrzucę świeżutki przykład: próba upamiętnienia kilkudziesięciu tysięcy zmarłych z powodu pandemii w postaci krzyży rysowanych na placu Piłsudskiego w Wwie skończyła się rozpędzeniem ludzi przez mendy i zmywaniem krzyży w nocy by śladu nie było.

    Jak tak się ceni i szanuje życie dorosłych to jak się ceni życie dzieci? Nie ceni. A wszelkie hasła o miłości wobec dzieci to ściema i PR.

  26. @dalej_patrzący
    “Prosiłbym o wskazanie co mogłem w poprzednim wpisie zrobić lepiej”

    1. Napisać coś w stylu “kluczowe tabele – ze strony x raportu A, strony y raportu B – wrzucam poniżej” dla jasności.

    2. Mogłeś nie pisać rzeczy, typu “Mekkę “obrońców praw” dziecka Norwegię”. Mam tłumaczyć, czemu?

    3. Przywoływanie przykładu krajów, gdzie twoim zdaniem odbiera się dzieci za dużo/robi źle/itp. w ogóle nie jest argumentem w temacie, że w Polsce nie odbiera się wtedy, kiedy ewidentnie powinno. Rzekoma powódź hen gdzieś tam nie przeczy, że tu susza.

    “Pod każdą tabelą zbiorczą są wymienione źródła danych. Nie ograniczają się one wyłącznie do statystyk Policji.”
    – Wymieniona też seria ministerstw, “monitoring team” i rzecznik praw dziecka. Poza RPD, to źródłem jest obecna władza.

    Ciekawe, z której instytucji pochodzi informacja, że w Polsce “ban on corporal punishment in all settings” ma najwyższy możliwy wskaźnik enforcement, bo akurat w tej sekcji tabeli nie ma wskazania konkretnego źródła. Analogiczne maksimum jest przy “mental health care for victims” (ponury żart), czy kilku innych miejscach. Czy muszę tłumaczyć, że każdy mieszkający w Polsce wie, że to nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością?

    “W kwestii traktowania danych przez twórców raportu odsyłam do części raportu opatrzonej “Metodologia”. ”

    Z pierwszego:
    “First, a self-administered questionnaire was completed
    in each country by respondents from ministries
    including health, justice, education, welfare, law
    enforcement and police, social development and
    the interior, and, where relevant, nongovernmental
    organizations (NGOs). Secondly, respondents were
    encouraged to hold a consensus meeting and agree on
    the data that best represented their country. Thirdly,
    WHO regional technical staff validated the final data
    submitted for each participating country by checking them
    against independent databases and other sources. Lastly,
    approval to include the final data in this European status
    report was obtained from the national data coordinator and/
    or government officials.”

    (w drugim raporcie podobnie, tyle, że bez NGOsów

    – Brzmi, jakby w dużej mierze polegano na rządzie. Który jest wiarygodny niczym sprzedawca używanych samochodów. Bo tak właściwie istotnych rzeczy nie powiedziano: które konkretnie NGO? (Ordo Iuris może?) Jakie “independent databases and other sources”?

    I o ile doceniam wysiłek włożony w zestawienie tabel w jeden obrazek, to uważam go za bezcelowy. Żeby nie było wątpliwości: dopuszczam możliwość, że gdzieś jest źle. Ale jeśli chodzi o to, co tam piszą o Polsce, to można wszystko sprowadzić to do “rząd oficjalnie deklaruje, że jest dobrze”.

    Mniej oficjalna linia naszej władzy względem dzieci to Stanisław “daj ciumka” Piotrowicz w Trybunale Konstytucyjnym oraz obecny rzecznik praw dawania klapsów, który nie spełnia nawet wymogów formalnych.

  27. @Andrzej B.

    Dziękuję za obszerne odniesienie się do moich wpisów.
    Pokrótce z mojej strony:
    do 1) Info o grafikach w pierwszym poście jest, proszę nie bawmy się “GrammarNazi” ;-)
    do 2) W innej sytuacji owszem sformułowanie to sam uznałbym za zbyt populistyczne i niegodne człowieka wprawionego w rzeczowej dyskusji. Jednakże w odpowiedzi na niezwykle emocjonalny – wręcz histeryczny – artykuł Pani Anny Krawczyk użycie tegoż sformułowania uważam za i tak bardzo wyważone.
    do 3) Ja sam wyżej napisałem, że w Polsce nie jest różowo oraz że życzyłbym sobie tam zupełnie innej sytuacji. Natomiast postulatem Pani Anny Krawczyk jest oddawanie dzieci organizacjom/społeczeństwom, które ewidentnie mają złą reputację w całej EU i gorzej od Polski wyglądają w danych makro. Głównie w kontrze do tych jej histerycznych postulatów był mój wpis.

    W kwestii wiarygodności danych z raportów… cóż. Można w nie wierzyć lub nie. Osobiście wolę po prostu przyjrzeć się również danym historycznym produkowanym przez poprzednie władze i z tego wyciągnąć wniosek, że dane te są po prostu spójne z tymi, które były komunikowane w przeszłości. Natomiast Tobie jest oczywiście również dane w te dane nie wierzyć i opierać się na swoich osobistych wrażeniach. Taka jest nasza wolność.

    Jednakże abstrahując od wiary/niewiary. Jasnym jest, bo w obu raportach jest o tym mowa, że międzynarodowe organizacje je przygotowujące zadbały – w mniejszym lub większym stopniu – o weryfikacje zbieranych i prezentowanych danych. Zatem ani Ty ani nikt inny nie jest w chwili obecnej w stanie zaoferować oficjalnych danych podważających te z raportów.
    Ergo, tym samym cała narracja stosowana przeciw prawdziwym lub pseudo “prolaifowcom” – p.t. “martwicie się o płody, ale o ludzi po urodzeniu już nie” się po prostu załamuje jak fale na skałach, gdyż z danych ewidentnie wynika co innego.
    Efektywnie każdy może teraz wziąć te raporty do ręki, położyć je na biurku Pani Annie Krawczyk, względnie Pani @Futrzak (która ten jej post bezkrytycznie repostowała), i bezkarnie powiedzieć “robisz waści z igły widły!”.
    I jedyne co pozostaje na taki zarzut odpowiedzieć, to “bo mi się wydaje, że… “
    Pomogło to którejś ze spraw, w których w ten sposób zabrany został głos? Naprawdę taki cel przyświecał Pani Krawczyk?

    Przy czym – przy całym moim wywodzie tutaj – disclaimer z mojej strony: Ja nie uważam, że polskie władze robią czy kiedykolwiek robiły coś szczególnie skutecznego/dobrego. Raczej, moim prywatnym zdaniem, działają w tym zakresie zupełnie inne mechanizmy, które niestety nie dają się ująć w tak skonstruowanym badaniu/raporcie. Wydaje mi się, że wentyl w postaci masowej emigracji do bogatych państw EU po prostu drastycznie zredukował występowanie problemu znęcania się nad dziećmi na terytorium Państwa Polskiego, a przeniósł go na terytoria krajów przyjmujących (na przykład https://pl.wikipedia.org/wiki/Morderstwo_Daniela_Pe%C5%82ki) względnie potencjalni sprawcy przemocy siedzą za granicą, a ich rodziny i dzieci otrzymują jedynie pieniądze przesyłane co miesiąc na konto.

  28. @Dalej_Patrzący
    “niezwykle emocjonalny – wręcz histeryczny – artykuł Pani Anny Krawczyk”
    – Nie jest ani niezwykle emocjonalny, ani histeryczny. Jest dokładnie tak emocjonalny, jak na to zasługuje temat. Czyli adekwatny. Mam równie chamsko pojechać po twoim stylu? Bo tu akurat jest po czym, oj jest..

    “Pomogło to którejś ze spraw, w których w ten sposób zabrany został głos?”
    – Lekceważenie problemu też nie pomogło, a jednak.

    Oczywiście każdy widzimy też znany schemat zamiatania problemów pod dywan: jeśli ktoś o problemie mówi, to poświęca się wysiłek nie na problem a na krytykowanie, że mówi i jak mówi. Za delikatnie, za ostro, zbyt emocjonalnie, zbyt oschle, za wcześnie, za późno, że publicznie, że nie dość publicznie, że cicho, że głośno, że akurat przed x, że akurat po x…
    Dla każdego cokolwiek rozgarniętego człowieka motywacja takiego krytykanta jest jasna i przezroczysta.

    “przyjrzeć się również danym historycznym produkowanym przez poprzednie władze i z tego wyciągnąć wniosek, że dane te są po prostu spójne z tymi, które były komunikowane w przeszłości.”
    – Deklaracje te są spójne z wcześniejszą linią lekceważenia tego problemu i zamiatania pod dywan. Również spójne z wcześniejszym “tradycyjnym” podejściem do wychowania. Nie są natomiast spójne z innymi deklaracjami rządzących: nam deklarują, że wspierają “tradycyjny” model wychowania a do raportu deklarują, że co do zasady ten model zwalczają maksymalnie. Trzeba wyjaśniać dalej?

    “Jasnym jest, bo w obu raportach jest o tym mowa, że międzynarodowe organizacje je przygotowujące zadbały – w mniejszym lub większym stopniu – o weryfikacje zbieranych i prezentowanych danych.”
    – Właśnie to akurat jasne nie jest w najmniejszym stopniu, bo poświęcono temu tak około zero stron. Jeśli masz niepowstrzymaną chęć opowiadania bajek, to zostań wolontariuszem w domu dziecka.

    Może dla rzetelności, piszmy “deklaracje” zamiast “dane”. Bo, tak konkretnie, to są deklaracje. To, co rząd zadeklarował, że jest. (Zadeklarował też jakieś miliony mieszkań i aut elektrycznych, tak na przykład)

    “Państwa Polskiego”
    – Brakuje “baczność!” wcześniej i “spocznij!” po.

  29. “Wydaje mi się, że wentyl w postaci masowej emigracji do bogatych państw EU po prostu drastycznie zredukował występowanie problemu znęcania się nad dziećmi na terytorium Państwa Polskiego, a przeniósł go na terytoria krajów przyjmujących (na przykład https://pl.wikipedia.org/wiki/Morderstwo_Daniela_Pe%C5%82ki) względnie potencjalni sprawcy przemocy siedzą za granicą, a ich rodziny i dzieci otrzymują jedynie pieniądze przesyłane co miesiąc na konto.”
    Że co?! W jaki sposób?!

  30. @miss
    Bez wdawania się w polemikę z @Andrzej B. lub @Dalej_Patrzący, ten aspekt akurat jest widoczny. Jak się popatrzy na statystyki historyczne (tak z ciekawości przejrzałem w ostatnich dniach trochę, nawet sięgające do międzywojnia) to zawsze jak były kryzysy i brak pracy, to pijaństwo i przemoc w stosunku do słabszych – w tym dzieci – rosło. A jak było gospodarczo lepiej, to te wskaźniki spadały… (owszem, jest tam jeszcze sporo innych czynników np. społeczne postrzeganie samotnych matek, ale te gospodarcze na pierwszy rzut oka wydaje się, że przeważają).
    I wentyl w postaci EU dał ludziom i pracę i perspektywy. To zmienia naprawdę wiele. A oprócz tego sporo osób z ciemnymi kartami opuściło PL licząc na lepszą fortunę w UK czy gdzie indziej.

  31. @PawelW: ty mówisz o trendach podczas gdy problemem jest wysoki bazowy poziom przemocy wobec dzieci.

  32. @mall
    Tak. Dodatkowo problemem jest to, bo to się przewija w opracowaniach z kilku krajów, które w ostatnich dniach przejrzałem, że nie znana jest faktyczna skala problemu przemocy wobec dzieci, bo przede wszystkim:
    – dzieci do wieku 4 lat nie są w stanie same poinformować o przemocy której doznają, często nie są w żadnym żłobku gdzie coś można by zauważyć
    – starsze dzieci wstydzą się lub uważają, że słusznie zasłużyły na karę
    Więc nawet te statystyki z różnych krajów, które są, nie pokazują stanu faktycznego lecz zaledwie jakieś jego przybliżenie. Więcej dają, moim zdaniem, anonimowe ankiety z których wynikają o wiele smutniejsze wnioski.

    Ja akurat mam dwóch malutkich synów i jak pomyśle sobie, że są ludzie którzy takie małe aniołki krzywdzą, to mi się w kieszeni nóż w gotowości otwiera.

    I tak na boku polemizując z Andrzej B. w Polsce to akurat Policja jest głównym kanałem wpływu zgłoszeń o przemocy wobec dzieci, bo wszystkie inne kanały (pracownicy socjalni, lekarze, nauczyciele, itd) odpowiadają za zdecydowanie mniejszą ilość zgłoszeń i interwencji.

  33. To, że po wejściu do UE sporo osób wyjechało, to nie znaczy, że był kryzys! Ja jego! Kryzys to były lata siedemdziesiąte, czy osiemdziesiąte. Od 90 było boom, nowe nadzieje, wzrost, rozwój, ekspansja zachodu – jasne, że nie każdy się w tym odnajdywał, ale gdzie kryzys?!:(

  34. @miss
    Proszę Cię

    i to
    https://finanse.wp.pl/bezrobocie-w-latach-90-to-byl-prawdziwy-szok-6114842356987521a

    Wzrost może i był, ale permanentnie wysokie bezrobocie, sięgające przed wstąpieniem do EU 20%.
    Uważasz, że to nie był problem i poczucie bycia w kryzysie dla znacznej części społeczeństwa?

    Ja pamiętam normalne rodziny u których w latach 90tych zaczął się zjazd do sytuacji wiecznie pijanego ojca i głodnych dzieci i akcje u nas w szkole przynoszenia kanapek dla takich dzieci.


Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

Categories

%d bloggers like this: