albo: człowiek uczy się każdego dnia rzeczy niespodziewanych.
Zabrałam się za robienie jajecznicy na śniadanie. Otworzyłam lodówkę i zauważyłam, ze w pudelku leżały sobie 2 białka od jajek, pozostałe po zużyciu żółtek przez Chłopa. Pomyślałam: co się będą marnować, wrzucę do jajecznicy.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wrzuciłam jeszcze szczypiorek, sól, zamieszałam i… coś mi się, kurkawodna, nie zgadza. Bo konsystencja jakaś taka niejajeczna sie zrobiła.
WTF?
Wącham i jako żywo, zalatuje kwasem. !?!?!?!?!
Próbuję i już wiem. Jak ostatnia ćwiara, zamiast białek z jaja wrzuciłam do jajecznicy…. wycisnięty sok cytrynowy!
No ale skoro już wrzuciłam, to ciekawość zwyciężyła: trza zobaczyć, co z tego wyjdzie. Kto wie, może nawet nada się do jedzenia? No to usmażyłam. Wyszło kwaśnie i….jak serwatka!
Dało się zjeść. I zaprawdę powiadam wam: jak ktoś kiedyś będzie miał parcie na zjedzenie kwaśnego białego serka bez tłuszczu, to niech usmaży jajko z sokiem cytrynowym! Zastępnik znakomity, tylko troche kolor nie ten, bo żółty rzecz jasna…..
Leave a Reply